środa, 13 maja 2015

[Oneshot] Just for you

Nienawidził tego.
Nienawidził każdej chwili, w której musiał udawać. Od czasu, kiedy zdecydował się na ten krok nie myślał, że może zacząć żałować. Po przyjęciu ostatniej dawki hormonów i finalnej operacji nie ruszał się z prywatnej kliniki ani na krok.
Wszystko go bolało.
Cierpiał także psychicznie, choć przecież udało mu się przekonać każdego lekarza, każdego specjalistę, że tak naprawdę jest kobietą. Dzięki swojemu sprytowi potrafił przechytrzyć każdy kwestionariusz podany mu przez psychoterapeutów, przejrzeć na wylot każde podchwytliwe pytanie.
Wierzył w to, że wszystko się uda.
Do ostatniej chwili.
Bo robił to dla niego.
Bo robił to dla ich wspólnej przyszłości.

/maj 2014/
Dzwonek do drzwi oderwał kobietę od jej domowych zajęć. Prędko odstawiła nóż, którym kroiła warzywa, wytarła dłonie w fartuch i pobiegła otworzyć. Sądziła, że to listonosz, bo właśnie czekała na dość ważną paczkę, jednak osoba, która stała za drzwiami nie była nim. Zupełnie nie spodziewała się ujrzeć swojego zapłakanego syna.
- Yifan? Co ty tu robisz? - zapytała głupio bo przecież był dwunasty. A to oznaczało, że jej dziecko powinno być teraz w Korei i przygotowywać się do nadchodzącego koncertu.
Chłopak spuścił głowę nerwowo wciągając powietrze.
- Nie wracam tam, mamo - powiedział wchodząc do domu. Smętnie przeszedł przez korytarz siadając dopiero przy stole w kuchni. Gdy pani Wu weszła do pomieszczenia, jego twarz była ukryta w dłoniach.
- Fannie, syneczku, co się stało? - spytała z troską siadając obok niego. Nie przypominała sobie, żeby ten chłopak kiedykolwiek płakał tak mocno i żałośnie jak teraz. Nawet wtedy kiedy jako dziecko przybiegał z krzykiem do jej sypialni bojąc się wymyślonych potworów spod łóżka.
- Ja już dłużej nie mogę...nie mogę... - wychlipał między kolejnymi atakami szlochu z jakby zawstydzeniem, przyciskając dłonie do twarzy tak mocno, że jego palce zbielały.
- Czego nie możesz, Yifan? Proszę powiedz mi.
- Ja... ja... ja nie czuję się dobrze w swoim ciele.
- Co to znaczy?
- Ja...czuję się kobietą, mamo - powiedział cicho zagryzając wargi i wstrzymując oddech.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Było słychać tylko bulgot gotującej się zupy. Pani Wu zmarszczyła brwi starając się ze wszystkich sił nie rozpłakać. W jej umyśle zapanował zupełny chaos, a myśli pędziły jak oszalałe.
Były znaki, dużo znaków w dzieciństwie. Jak mogła je zlekceważyć i udawać, że to tylko głupie pomysły jej syna?
Na przykład ten dzień, kiedy jako czterolatek płakał na środku sklepu, bo odmówiła zakupu białej, falbaniastej sukienki. Albo rozdanie prezentów świątecznych w szkole. Chłopcy dostali samochodziki, dziewczynki lalki. Yifan ukradł rudowłosą Barbie jednej z koleżanek i jak gdyby nigdy nic przyszedł z nią do domu. Kiedy miał piętnaście lat przez uchylone drzwi w łazience zauważyła, jak maluje usta jej szminką. Sądziła, że to wszystko eksperymenty, że przez Yifana przemawiała jedynie ciekawość. Dlaczego była ślepa i pozwoliła mu się męczyć przez tyle lat?
A teraz, on siedział tu i płakał bojąc się zapewne jej reakcji. Mimo, że była w całkowitym szoku i cała sytuacja wydawała się jej jakby snem czuła, że musi być silna. Bo jej dziecko było silne za długo i przestało wytrzymywać.
Wstała powoli i przytuliła do siebie drżące ciało jej syna...jej córki?
- Fannie - pogłaskała go po włosach jakby chciała w ten sposób dodać mu otuchy. - Nie płacz, przejdziemy przez to. Znajdziemy najlepszych lekarzy, pomogą ci. Mama jest przy tobie i zawsze będzie, Kochanie.
Kiedy skończyła poczuła ręce Yifana obejmujące ją w pasie.
- Dziękuję, mamo.
Po chwili płakali już oboje.

To nie tak, że czuł się źle jako Kris. Po prostu po kilku latach bycia trainee, rok po debiucie zaczął zauważać, że nie patrzy na swojego kolegę z zespołu tak jak wcześniej. Nagle miał ochotę dzwonić do niego co kilka minut kiedy akurat EXO-M promowało się w Chinach. Zwyczajnie tęsknił za tym żywym śmiechem i tysiącem pomysłów na minutę.
To nie było normalne, że na jego widok, jakby stado motyli unosiło się w jego brzuchu zaczynając swój podniebny taniec. Chciał go mieć przy sobie, więc kiedy tylko mógł chwytał go za dłoń i prosił o pokazanie zakamarków nocnego Seulu. Te wycieczki były pretekstem do tego, żeby pobyć razem, pośmiać się, bo tylko wtedy zaczynał czuć się szczęśliwy.
Ale tak nie było tamtego dnia.
Park Chanyeol siedział w dormie i cicho pociągał nosem. Yifan właśnie szedł do niego z propozycją kolejnej małej wyprawy. Kiedy otworzył drzwi jego pokoju zauważył, że przyjaciel szybko przeciera rękawem oczy. Zaniepokoiło go to.
- Co jest, Kris? - zapytał ze zwyczajowym uśmiechem, ale w jego oczach czaił się smutek.
- W porządku Chan? - prawie wszedł mu w słowo z zapytaniem, zamykając drzwi i podchodząc bliżej. - Płakałeś?
- Coś ty, zdawało Ci się. Co chciałeś?
Yifan usiadł obok niego i spojrzał na jego twarz. Zaczerwienione białka i ślady strumyków na policzkach raczej nie pomagały Chanyeolowi w byciu mistrzem kłamstw.
- Stało się coś, Chanyeol? Wiesz przecież, że możesz mi powiedzieć.
Położył dłoń na jego ramieniu jakby tym samym chciał dodać chłopakowi otuchy. Rudowłosy spuścił głowę i uśmiechnął się słabo.
-To nic. Jest dobrze. Wkrótce zapomnę.
- Na pewno sobie poradzisz, ale może będzie ci lepiej, kiedy powiesz co się stało.
- Oh, po prostu, hyung - westchnął Chanyeol i w jednym momencie przytulił się do jego torsu. Yifan poczuł jak serce zamiera w nim na sekundę. Otoczył młodszego ramieniem. - Po prostu...zerwałem z dziewczyną. Byliśmy razem od rozpoczęcia szkoły średniej, potrzebuję czasu.
To w tej jednej chwili Yifan poczuł, że nigdy nie będzie mógł powiedzieć Chanyeolowi o swoich uczuciach. Że te przyjazne relacje, jakie teraz między nimi istnieją, są najwyższym szczytem ich znajomości. Chanyeol wolał dziewczyny i Yifan nic nie mógł na to poradzić.
Od tamtego dnia sam czuł się jakby był po rozstaniu z najbliższą osobą. Nie unikał przyjaciela, co więcej, starał się mu jak najbardziej pomóc w dojściu do siebie. Ale tak naprawdę był sam i dobrze o tym wiedział, bo przecież nikomu nie mógł zdradzić takich myśli. Nie ułatwiał mu tego sam Chanyeol, który w okolicach promocji Growla zaczął spotykać się z Sooyoung, która była na stażu jako pomoc stylistki w ich agencji. Pewnej soboty, kiedy akurat mieli wolne Kris pożałował, że może wchodzić bez pukania do pokoju Chanyeola. Leżeli tam nago na łóżku Parka, całowali się. Jej nogi splecione były wokół jego bioder, a ruchy ich ciał sugerowały, że właśnie uprawiają seks. Na szczęście go nie zauważyli, zatraceni w sobie. Cicho zamknął drzwi czując się tak, jakby ktoś wyrwał mu z piersi serce i rzucił je pod rozpędzony pociąg.

/sierpień 2014/
- Jest...taki chłopak - zaczął wstydliwie jakby bał się, że może coś pomieszać. Doskonale wiedział co ma mówić, ale to nie sprawiało, że słowa choć odrobinę łatwiej wydostawały się z jego ust. Poza tym wiedział, że pokazywanie lęku i niepewności się opłaci. Bo tylko wtedy dostanie czego chce.
Psycholożka skinęła głową zachęcając go do dalszego mówienia. Otworzył usta, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust.
- Spokojnie - powiedziała delikatnie kobieta starając się nie doprowadzić do ataku paniki. Na studiach transseksualizm po prostu ją fascynował. Kiedy ubiegała się o pracę w tym ośrodku nie wiedziała, że przyjdzie jej diagnozować głównie takie osoby właśnie. Trafiali tu ludzie zwykle w okresie adolescencji kiedy to ich ciała zaczynały dojrzewać wbrew ich naturze. Były to osoby w różnym stadium depresji, z wieloma lękami i zaburzeniami. Nie mogła ich o to winić, nie mogła winić ich nieświadomych rodziców. Ale często pomoc nadchodziła za późno. Tak jak tutaj. Rzuciła okiem na kartę pacjenta. Wu Yifan skończy w tym roku 24 lata. Po rozmowie z jego matką nie była pewna dlaczego to robił. Pani Wu nie była apodyktyczna, nie była przesadną tradycjonalistką. Dlaczego dusił to w sobie? Odchrząknęła cicho starając się oczyścić umysł.
- Powiedz mi coś więcej o tym chłopaku. Kochasz go?
Yifan zacisnął dłonie w pięści, a przed jego oczami pojawiła się twarz Chanyeola. Pamiętał te wszystkie rzeczy, które działy się po jego odejściu, ale przecież nie mógł im mieć tego za złe. Nie wiedzieli dlaczego ich opuścił, nie mógł przecież powiedzieć prawdy a tak bardzo nie chciał kłamać. Dlatego odszedł w ciszy i od 15-ego maja bardzo mało było o nim słychać. Zastanawiał się czy czasami go wspominają, czy za nim tęsknią... czy on za nim tęskni?
- Tak - odpowiedział cicho bawiąc się palcami. - Przez długi czas byliśmy przyjaciółmi. Ale ja już tak nie mogę. On nigdy nie spojrzy na mnie jak na kobietę w tym ciele. Dlaczego nie mogę być po prostu sobą? - zadał to pytanie wbrew sobie i wiedział, jak bardzo jest ono dwuznaczne. Pani doktor oczywiście pomyślała o niezgodnościach płciowych. On natomiast całkowicie był pochłonięty myślą dlaczego jako ten człowiek, którym teraz jest nie może szczęśliwie kochać. 
Nie chciał być Krisem. Wiedział, że Kris nigdy nie będzie z Chanyeolem, a jego mózg zablokował się uparcie pragnąc tylko tego jedynego rozwiązania.
Kobieta odgarnęła włosy z czoła. Jak na dłoni było widać, że ta osoba naprawdę potrzebuje pomocy, która nie skończy się na terapii. Dlatego skinęła głową jakby do siebie i przewróciła kartkę notatnika.
- Dobrze. Myślę, że to mi wystarczy. W przeciągu pięciu dni twój lekarz prowadzący otrzyma ode mnie opinię. Myślę, że nie ma co zwlekać i trzeba zacząć podawać hormony. Zgłoś się do lekarza za kilka dni, dobrze?
Yifan po raz pierwszy od rozpoczęcia spotkań uśmiechnął się i psychologa poraził fakt, jak bardzo szczęśliwy jest to uśmiech.
Kiedy wyszedł, a za nim w fotelu ulokował się kolejny klient, pomyślała przez krótką chwilę, że natura może i jest wspaniałą potęgą, jednakże jej błędy są bardzo przykre dla żyjących istot.

Maj 2015
Niewiele zmieniło się w Seulu od czasu, kiedy był tutaj ostatni raz. Tryb życia wciąż przerażał swoją szybkością, o przeludnienie niewielkiej stolicy regularnie dbali turyści, a nowe agencje muzyczne mnożyły się jak grzyby po deszczu. Tylko on się zmienił.
Zamiast krótkich brązowych włosów z grzywką, na jego ramiona spadały kasztanowe, długie pasma.
Elegancki kostium uwydatniał spore piersi, a pomiędzy nogami czuł nienaturalny luz.
Mimo delikatnych podobieństw w twarzy, nikt by go nie poznał.
Minął okrągły rok, a on stał pod budynkiem SM Entertainment skąd kiedyś wybiegł nie oglądając się za siebie.
To był jego pierwszy dzień pracy jako charakteryzatorka EXO.
*
Dziwnie było być w tych samych miejscach jako ktoś zupełnie inny. Miał ochotę reagować przyjaźnie na znajome twarze, ale wszystko na co mógł sobie pozwolić to delikatny uśmiech. Nie chciał, żeby jeszcze wzięto go za napaloną fankę.
*
- Wybacz, czy my się już przypadkiem nie spotkaliśmy? - usłyszał nad sobą niski, znajomy głos w czasie pochłaniania sałatki. Zmroziło go. Uniósł wzrok, żeby się przekonać, iż nad jego stolikiem naprawdę stoi Park Chanyeol i uśmiecha się z zainteresowaniem.
- Raczej nie - odparł wesoło odkładając widelec. - Ale zawsze możemy się poznać. Liu Aya - podał mu dłoń na powitanie.
- Chanyeol, ale to pewnie już wiesz - zaśmiał się chłopak ściskając dłoń charakteryzatorki i siadając obok. - Chinka, jak mniemam?
- Tak, ale niezła w koreańskim, więc raczej nie zauważysz różnicy. Studiowałam tutaj.
- Czy charakteryzacja to trudny kierunek?
- Wymaga głównie dobrej pamięci do proporcji kosmetyków, żeby nie wyglądać cyrkowo no i oczywiście w małym palcu trzeba mieć, które z nich wykorzystuje się do jakiego typu cery. A co? Zainteresowany?
- Żebyś wiedziała - w oczach Chanyeola pojawiły się iskierki podekscytowania. - Naucz mnie tego.
Yifan uśmiechnął się szeroko gratulując sobie w duchu.
*
Spędzali razem coraz więcej czasu. W przerwach pomiędzy kolejnymi występami i wywiadami Yifan uczył Chanyeola jak rozprowadzać podkład, nakładać cienie, kleić sztuczne rzęsy. Za modela samego siebie zaproponował Minseok, któremu było wszystko jedno jeśli chodzi o makijaże. Zaraz po skończonych zajęciach zakładał słuchawki i pozwalał się udziwaczniać jak to nazywał.
Park był wciąż tak samo pozytywnie nastawiony do życia, jak Kris zapamiętał. Z nim samym było dużo gorzej. Codziennie czuł się strasznie patrząc na swoje odbicie w lustrze. Nie mógł szukać pomocy, gdyż sam był sobie winien poza tym, przy trybie pracy jaki teraz miał nie było to zbytnio możliwe. Rozmawiał przez telefon z matką dając jej do zrozumienia, że teraz czuje się szczęśliwy jak nigdy dotąd, choć tak naprawdę przepłakał wiele nocy z tego powodu. Tylko przy Chanyeolu czuł się inaczej, bo wtedy wiedział, że to co zrobił, miało sens. Jakikolwiek.
*
Pewnego wieczoru, kiedy właśnie skończyli grać w grę video i jak zwykle ograł młodszego przez chwilę miał wrażenie, że znów jest sobą, że nigdy nie odszedł z EXO i nie zaczął nowego życia. Ale to było tylko złudzenie, które prysło szybciej niż się pojawiło.
- Dziękuję - usłyszał nagle głos Chanyeola i odwrócił głowę w jego stronę.
-Za co mi niby dziękujesz? Za to, że pokazałam ci, że nie masz ze mną szans? - zaśmiał się dziarsko, unosząc brwi.
- Nie...w ogóle, że tu jesteś i tak ze mną siedzisz. Przecież masz jakieś swoje życie i nie musisz tego robić.
- A nie przyszło ci do głowy, że może chcę to robić?
Uśmiech Parka sprawił, że wewnątrz niego znów wszystko drżało.
- Miałem kiedyś przyjaciela, który robił ze mną bardzo podobne rzeczy. Ale niestety, od jakiegoś roku nie mam z nim kontaktu. Starałem się zadzwonić, ale nie odbiera. Przeprowadziłem drobne śledztwo i okazało się, że jakby wyparował. Nigdzie go nie ma.
Ależ ja jestem przecież tutaj, Channie chciał powiedzieć, ale zamiast tego tylko mocniej ścisnął jego dłoń.
- Czasami ludzie odchodzą po to, żeby zrobić miejsce w twoim życiu innym - rzekł po chwili milczenia starannie dobierając słowa.
- Tak...chyba masz rację - przytaknął Chanyeol odpychając od siebie smutek.
- Jeszcze raz dzięki za dziś. Chyba pójdę już spać.
- Idź, idź, dobrej nocy. I nie ma za co - uśmiechnął się wstając z sofy i zaczął odrobinę porządkować pokój dzienny apartamentowca, który obecnie zastępował zespołowi dorm. Po dziesięciu minutach spokojnego sprzątania kiedy już myślał tylko i wyłącznie o położeniu się do łóżka, usłyszał ciche, jakby stłumione dźwięki dochodzące z korytarza. Wychylił się, ale nikogo tam nie było. Jedynie uchylone drzwi od schowka i bijąca z wewnątrz łuna niebieskawego światła zwiastowały, że coś rzeczywiście musiało się tam dziać.
Yifan podszedł ostrożnie w to miejsce, zaglądając do środka. Światło wydobywało się z małej latarki stojącej na skrzyni z obuwiem scenicznym chłopaków. W wyłapaniu szczegółów przeszkadzała mu przeważająca w pomieszczeniu ciemność, ale to, co było widoczne wystarczyło. Chanyeol, znał przecież jego profil na pamięć, całował właśnie zawzięcie Jongina, którego twarz dużo bardziej oświetlało urządzenie, przypierając go plecami do ściany. Tamten mruczał rozkosznie, a jego dłonie powędrowały na plecy Parka.
Nagle starszy oderwał się od jego ust.
- Kocham Cię - powiedział patrząc wprost na niego i przeczesał czule palcami jego czarną czuprynę.
Znów nikt nie zauważył samotnego obserwatora, który w tej chwili miał jedno życzenie:
Nigdy nie poznać Park Chanyeola.

***

Seul, 15.05.2015r.
Mój Boże
Piszę do Ciebie, bo tylko Ty mnie zrozumiesz.
Wiem, że całe życie różnie bywało miedzy nami, ale nauczyłeś mnie jednego:
natury nie należy poprawiać według własnego widzimisię.
Już nigdy nie będę mężczyzną i tak bardzo żałuję swojej zmiany.
Zrobiłem to dla kogoś innego.
Dla osoby, która i tak nigdy by mnie nie pokochała.
W moim sercu zostawiła tylko nieprzyjemne wspomnienie, chociaż to nawet nie była jego wina.
To ja jestem tutaj jedynym winnym i niczego nie żałowałem bardziej. Nigdy.
Boże, zabierz mnie z tego świata, bo nie mogę ich już dłużej okłamywać.
Postąpiłem jak śmieć, ale nie jestem w stanie zmuszać się do tego dłużej.
Niepokoi mnie Yixing, coraz częściej łapię się na tym, ze mi się przygląda.
Pewnie niedługo dowie się kim naprawdę jestem i co takiego zrobiłem.
Bardzo się tego boję i zapewne jestem tchórzem, ale znów mam ochotę uciec.
Nie mogę tego powiedzieć nawet swojej matce, bo jakby się czuła z tym, że ją okłamałem?
Przepraszam Cię, Boże, ale zrobiłem naprawdę straszną rzecz i nie mam zamiaru więcej przeglądać się w lustrze.
Pojadę do Busan, znajdę samotną plażę, poczekam na przypływ i...niech się dzieje wola Twoja.
Błagam, nie opuszczaj mojej mamy kiedy odejdę. Nie chcę, żeby była całkiem sama.
Niech Chanyeol będzie szczęśliwy, bo na to w pełni zasługuje.
Niestety jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby powiedzieć mu, że znów go opuszczam. Tym razem na zawsze.
Przyznaję się do wszystkiego złego, co kiedykolwiek zrobiłem. Nigdy nie wybaczę sobie swoich własnych błędów dlatego nie mam nadziei na to, że Ty mi wybaczysz.
Po prostu chcę dobrego życia dla swoich bliskich.
Mam nadzieję, że to niewiele.
Do zobaczenia wkrótce, 
Wu Yifan.

3 komentarze:

  1. Zabiłaś mnie tym shotem, serio. Gdybym była w ciąży, to pewnie wywołałabyś nim poród. Tu jest wszystko. Dosłownie. Śmiałam się jak szalona, czytając o Krisie, który chce zostać kobietą. Wybacz, to był mój pierwszy odruch, a poza tym śmiech to zdrowie, więc niechaj będzie go jak najwięcej. Czy mi się wydaje, że Kris wręcz wmówił sobie, że czuje się kobietą, bo właśnie tak kojarzył miłość do kolegi z zespołu? Jeśli kocham faceta, muszę być kobietą, muszę się nią stać, żeby móc go kochać. No i wyszło na to, że niepotrzebnie zapewnił sobie luz między nogami, bo Czankiemu by chyba to nie przeszkadzało. A na pewno nie przeszkadzało mu to u Kaia, któremu wyznał miłość. Naprawdę mnie zabiłaś i dziękuję za to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za przeczytanie :D
      Jest taki fragmencik "Chanyeol wolał dziewczyny i Yifan nic nie mógł na to poradzić."
      Po prostu w tamtym okresie Chan umawiał się z dziewczynami, więc Kris stwierdził, że stanie się dziewczyną będzie jedynym sposobem na zdobycie jego miłości.
      Cieszę się, że się podobało ^^

      Usuń
  2. No nieee. Liczyłam jednak na jakiś happy end. A tu takie coś. Biedny Kris :(((

    OdpowiedzUsuń