sobota, 28 grudnia 2013

[Falling...] Rozdział 5.

<<<<rozdział 4.                                                                           rozdział 6.>>>>

Od autorki: Witam wszystkich. Bardzo przepraszam za długą nieobecność, ale miałam masę spraw na głowie. Nowy rozdział Falling... miał być prezentem na święta, zaczęłam go sobie tutaj przepisywać. Niestety, wiał halny i wywiał sygnał z mojego telefonu. Brak sygnału=brak internetu. Na szczęście wczoraj wszystko zostało naprawione i już więcej złego słowa o Orange nie powiem, bo mimo świąt podeszli do sprawy solidnie. Ponieważ jesteśmy między jednymi świętami a drugimi składam Wam swoje skromne życzenia zdrowia, szczęścia, wytrwałości, samozadowolenia i spełnienia najskrytszych marzeń. 


Chciałabym również podziękować z całego serca Kris Wu, autorce wspaniałego How To Train Your Dragon, która bardzo miło skomentowała moje wypociny. Cholernie miło czytać coś takiego ♥
Mam także nadzieję, że po świętach, kiedy to mamy cały tydzień ferii, udzieli się Wam trochę życzliwości i zaczniecie bardziej komentować.
Teraz już zapraszam na nowy rozdział!

~*~.~*~.~*~.~*~.~*~

Uciekliśmy. Tamtej nocy udało nam się zgubić Ognistą Postać. Nie obyło się niestety bez rannych. Baekhyun pobiegł w inną stronę i kiedy Kai go znalazł, miał poparzone ręce. Płakał z bólu. Widziałem te oparzenia. Wyglądały paskudnie i były bardzo rozległe. 
Szybko podszedł do niego Yixing. Przykucnął przy cierpiącym chłopaku, którego siła bólu powaliła na ziemię. Lay spojrzał na swój prawy nadgarstek i przesunął palcami po znaku na nim. Zamigotało fioletowe światło. Yixing wyciągnął dłonie i chwycił w nie ręce Baekhyuna. Pomimo paskudnych ran, chłopak nawet nie jęknął. Spojrzał tylko błagalnie na Laya oczami pełnymi łez i ogromnego bólu. Yixing uniósł wzrok i widziałem, że uśmiechnął się do przyjaciela. Po chwili zaczął delikatnie gładzić dłońmi jego rany. Zauważyłem coś dziwnego: z każdym dotknięciem, rany robiły się coraz bardziej płytkie, niewyraźne, aż w końcu nie było po nich najmniejszego śladu na skórze Baekhyuna. Chłopak spojrzał na swoje ręce i ponownie zaniósł się szlochem, ale tym razem było w nim słychać ulgę.
Yixing objął go przytulając do siebie, aby go uspokoić. Ledwo wyłapałem, że znów przejechał palcami po nadgarstku.
Oniemiałem. Czy ja właśnie byłem świadkiem...uzdrowienia?
Spojrzałem pytająco na Krisa, który stał obok mnie.
- To jego dar. Każdy z nas ma jakiś – wyjaśnił mi wciąż mierząc tamtą dwójkę wzrokiem.
Zamyśliłem się. Czy ja miałem jakiś „dar”? Szczerze w to wątpiłem. Uważałem się za osobę bardzo przeciętną. Chociaż...ostatnio tyle się zmieniło. Może po prostu jeszcze go nie odkryłem. Może...
Nagle coś mnie tknęło.Przypomniałem sobie pierwsze spotkanie z Kaiem. Pogładził wtedy mój znak na nadgarstku. Nie analizowałem więcej tej dziwnej sytuacji zbyt zaaferowany samym nieznajomym, ale teraz zaczęły docierać do mnie fakty.
Mimo przerwy przez korytarz nie przewinęła się ani jedna osoba. Staliśmy obok okna. Nie zauważyłem ŻADNEGO ruchu, nawet ptaka, nie słyszałem najmniejszego hałasu, a przecież wydział mieści się przy ruchliwej ulicy w centrum miasta. Zdałem sobie sprawę z tego, że dotknął klepsydry ponownie i dopiero wtedy wszystko ruszyło. Wtedy, kiedy odszedł, a ja zauważyłem, że według zegara minęły zaledwie dwie minuty. Yixing...zrobił podobny gest. Zupełnie jakby dzięki temu dezaktywował tę moc.
Zdębiałem.
Najwyraźniej potrafiłem...zatrzymać czas.
- Tao... – usłyszałem nagle głos obok siebie. Obróciłem głowę i zobaczyłem Luhana patrzącego na mnie z zatroskaną miną.
- Idziemy, chodź – powiedział do mnie spokojnie, jednak w jego wzroku było coś co, nie wiem czemu, bardzo mi się nie spodobało. Wzdrygnąłem się lekko, gdy chwycił mnie za prawą dłoń i pociągnął za sobą. Przeszedł mnie wtedy dreszcz, poczułem też delikatny swąd spalonego mięsa.
To były ułamki sekund, ale miałem wrażenie, że coś tu jest nie tak. Mimo wszystko, ruszyłem za nim.
- Lulu, dobrze się czujesz? – zapytałem z zainteresowaniem i lekkim niepokojem.
Odwrócił się i spojrzał prosto w moje oczy.
Miał nienaturalnie rozszerzone źrenice, a jego wzrok był niesamowicie pusty.
Serce zabiło mi mocniej.
Chciałem wyrwać dłoń z jego uścisku, ale trzymał ją naprawdę mocno. Czy to nadal był ten sam Luhan, który miał problem z podniesieniem ciężkiej torby z zakupami?
Nagle wokół Luhana rozbłysła czerwona łuna i poczułem palący ból w prawej ręce. Przymknąłem oczy, żeby nie oślepnąć. Odruchowo cofnąłem dłoń, a siła powiększającego się ognia przewróciła mnie na plecy. Usłyszałem potworny wrzask, potem krzyk SEHUN, NIE! i odgłos upadającego na ziemię ciała. Bałem się otworzyć oczy: coś mówiło mi, żeby tego nie robić. Postanowiłem sprawdzić, czy moja prawa ręka bardzo ucierpiała. Niepewnie wyciągnąłem ręce w górę i zacisnąłem delikatnie palce lewej dłoni nieopodal prawego nadgarstka. Poczułem pulsujący ból. Syknąłem zagryzając wargę. W tym samym czasie do mojej głowy wpadła szaleńcza myśl. Potrzeć symbol. Zobaczyć co się stanie. Nie wiedzieć czemu bardzo mnie to kusiło. Wstrzymałem więc oddech i przejechałem palcami po klepsydrze na nadgarstku.
Nawet przez przymknięte powieki zobaczyłem fioletowe światło. Po chwili nie czułem nic. Nic z zewnątrz. Najmniejszego podmuchu wiatru.
Otworzyłem oczy i powoli podniosłem się do siadu. Wszystko wyglądało normalnie, ale było nieruchome jakby ktoś nagle wcisnął przycisk pauzowania.
Ja to zrobiłem, przemknęło mi przez myśl.
Wstałem powoli przyglądając się całej scenie.
Chłopaki wyglądali jakby zrywali się do biegu. Ich twarze zastygły w wyrazach przerażenia, a usta wydawały niemy krzyk. Zaraz obok mnie jaśniała nieruchoma, ale wciąż parząca plama ognia: pośrodku stał Luhan. Widziałem tylko zarys jego postaci. Najbliżej niego był Sehun. Biegł w stronę swojego przyjaciela. Prawie wszedł w sam środek ognia. Gdyby przebiegł jeszcze trochę, najpewniej spaliłby się na popiół. Niecały metr dalej leżał Yixing. Wyglądało na to, że potknął się o coś i wywrócił próbując powstrzymać Sehuna.
Wiedziałem, ze nie mogę tak zostawić przyjaciół. Musiałem im pomóc.
Bez dłuższego zastanawiania się ruszyłem miedzy drzewa. Było niezwykle cicho. Nie słyszałem nawet swoich własnych kroków. Po raz pierwszy od dłuższego czasu spojrzałem na swoją prawą dłoń: była lekko osmolona i spieczona w kilku miejscach. Na brudnym nadgarstku widniała jarząca się fioletem klepsydra.
Szedłem szybko. Musiałem znaleźć jakieś źródło wody. Strumień, jeziorko, cokolwiek. Właśnie to pierwsze przyszło mi do głowy: przede wszystkim ugasić ogień. Rozejrzałem się. Wszystko było tak statyczne, jakby zrobione z betonu. Nie czułem jednak żadnego dyskomfortu. Widać mój organizm był doskonale dopasowany do tej umiejętności. Po dłuższej chwili coś zamajaczyło między drzewami. Przyspieszyłem tempo i wyszedłem na polanę, która kończyła się piaszczystą plażą i rozległym jeziorem. Uniosłem brwi zdumiony, ale zaraz pokręciłem głową. Ze względu na te przymioty otoczenia, miejsce na początku wydało mi się łudząco podobne do krajobrazu z tamtego świata. Zaraz jednak w oczy rzuciła mi się masa niepasujących detali. Mimo to jeszcze przez dobrą chwilę analizowałem obraz przed sobą. W końcu odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w prawo starając się zapamiętać drogę. Potrzebowałem jeszcze tylko jednej rzeczy.
* * *
Udało mi się pokonać leśne tereny i dostać się do jakiejś wioski. Z jednego z domów "pożyczyłem" dwa wiadra. Musiałem ugasić ogień wokół Luhana i uratować jego i Sehuna. Nosiłem wodę z jeziora i oblewałem zakryte łuną postaci aż zaczęła zanikać. Prawej dłoni już właściwie nie czułem. Był tylko piekący ból, na którym za wszelką cenę nie chciałem się skupić. Byłbym wtedy przegrany. Westchnąłem cicho i przykucnąłem przy brzegu jeziora. Wsunąłem palącą dłoń do chłodnej wody. Po moim ciele rozlała się fala niesamowitej ulgi. Przymknąłem oczy delektując się tą chwilą.
Ostatnio raz. Ostatnie porcje wody i wszystko będzie okej. Będziemy mogli iść dalej... 
Kiedy o tym pomyślałem dotarło do mnie, że nie mieliśmy się gdzie podziać. Przecież nasz dom spłonął. Chciałem wierzyć, że Kris czy Kai mają jakiś plan, jakieś wyjście awaryjne. 
Podniosłem się na nogi czując jak przyjemny chłód cofa się i moja dłoń znów zaczyna piec. Mimo to chwyciłem wiadra i ruszyłem przez las. Czułem, że jestem potwornie zmęczony, a nawet się tak bardzo nie napracowałem. Mój stan najwyraźniej miał związek z wykorzystywaniem mocy. Jakiś głosik w głowie mówił mi, że jak na pierwszy raz przeholowałem, wstrzymuję czas za długo jak na swoje możliwości. Starałem się tym nie przejmować i po prostu iść dalej. 
Polana.
Nareszcie...
Zatrzymałem się między Sehunem a Luhanem i na każdego z nich wylałem wiadro wody. Potem odrzuciłem naczynia i westchnąłem cicho zaczesując palcami grzywkę do tyłu. Była mokra od potu. Wróciłem do miejsca, w którym leżałem zanim zatrzymałem czas po czym z powrotem położyłem się na trawie. Miałem wrażenie, że tak trzeba. Że zanim wznowię postęp czasu, muszę wrócić do wcześniejszej pozycji. Jeszcze raz omiotłem wzrokiem polanę, ułożyłem głowę na ziemi, przymknąłem powieki i pogładziłem palcami lewej dłoni symbol na nadgarstku...
* * * 
- Tao, Tao, obudź się! - z daleka niósł się krzyk Jongdae.
Na polance wśród lasu zrobiło się małe zamieszanie. Buchnął ogień, Sehun pobiegł ratować Luhana z płomieni, chcący go złapać Lay potknął się o jakiś pień i wywalił, a po niecałej sekundzie obaj blondyni ociekali wodą nie mając pojęcia co się stało. Obok nich natomiast leżał nieprzytomny Tao z odrobinę przypaloną prawą ręką. Yixing, kiedy tylko wstał, podbiegł do blondyna i wyleczył poparzenia. 
- Dziwne trochę - powiedział po chwili Lay trzymając w dłoni rękę Tao. - Coś jakby prąd przebiega przez jego dłoń.
Od razu w pobliżu znaleźli się Chen i Kris i po kolei dotykali ręki nieprzytomnego. To właśnie ten pierwszy zaczął też nerwowo potrząsać ciałem Tao i nawoływać, aby wstał.
Kris zmrużył oczy i jeszcze przez chwilę wodził palcami po dłoni młodszego. W końcu spojrzał na Laya.
- Wydaje mi się, że chciał ratować sytuację, stąd w ułamku sekundy z wybuchu ognia mamy oblanych wodą chłopaków. Przedobrzył. Zregeneruj go.
Yixing kiwnął głową i położył prawą dłoń na klatce piersiowej Tao, a lewą na jego czole. Zamigotało fioletowe światło, gdy potarł swój znak...
* * *
W jednej chwili poczułem się tak słaby jak nigdy wcześniej. Kiedy tylko oderwałem palce od nadgarstka, moje ręce opadły bezwładnie na boki. Nie zdążyłem nawet jęknąć, gdy zapadła ciemność i pustka. Nie wiem, jak długo to trwało, ale w końcu poczułem gwałtowny przypływ sił. Zerwałem się do pozycji siedzącej i zacząłem gwałtownie oddychać. Czułem się tak, jakbym bardzo długo wstrzymywał oddech. Nagle ktoś położył dłonie na moich ramionach. Uniosłem wzrok i zobaczyłem siedzącego na przeciw mnie Krisa. Patrzył na mnie jakby zmartwiony. Nie powiedział nic, tylko przyciągnął mnie do siebie obejmując ramionami. Westchnąłem cicho z uczuciem potwornej ulgi i oparłem głowę w zgięciu jego szyi wdychając cudowny zapach jego ciała.
- To było niesamowite, Tao - usłyszałem nagle jego głos tuż przy swoim uchu. Wzdrygnąłem się odrobinę, gdy popieścił moją skórę swym ciepłym oddechem.
- Daj spokój, to nic takiego. Po prostu pomyślałem, że skoro mogę pomóc to pomogę - rzuciłem skromnie tuląc się do niego.
- Ale zrobiłeś to pierwszy raz i zobacz jak ci wyszło - mówiąc to wyciągnął dłoń w stronę pobliskiego drzewa, pod którym siedzieli Sehun i Luhan. Lulu tulił do siebie drżące ciało blondyna głaszcząc go uspokajająco po plecach i co chwilę szepcząc coś do jego ucha.
Miałem wrażenie, że młodszy płacze z jakiegoś powodu, który nie do końca był mi znany. Tulił się rozpaczliwie do Luhana, który cierpliwie go uspokajał. W tych jego gestach było tyle miłości, że nagle...coś zaświtało w mojej głowie.
Spojrzałem na Laya siedzącego po mojej prawej stronie, który tylko skinął głową.
Oni...się kochali. To dlatego Sehun zdawał się być tak pełen troski o Luhana. Dlatego Lulu zawsze pytał młodszego jak minął mu dzień i przytulał go częściej niż innych. 
Wszyscy byliśmy ze sobą blisko, to fakt. Niektórzy jednak zdawali się czuć coś więcej do jednej, szczególnej dla siebie osoby. Czy to możliwe, że zatęskniliśmy za naszym prawdziwym domem tak bardzo, że nasze serca inwestowały tak głębokie uczucia tylko dla kogoś stamtąd?
Przeniosłem wzrok na Krisa i poczułem ciarki na całym ciele. Nagle zapragnąłem mieć go jak najbliżej siebie. Przysunąłem się do niego i objąłem go ramieniem. Złączył palce naszych dłoni ze sobą i musnął ustami mój policzek. 
Zakręciło mi się w głowie.
Ciekawe, czy dla Luhana Sehun także pachniał tak słodko jak tamten świat? 

5 komentarzy:

  1. O.. mój.. boże. Ile tu się dzieje! *u* Ten początkowy BaekLay, to było takie kochane, jak Lejsik uzdrawiał mojego biednego Bacona - feelsy cz 1.
    Potem mi piszesz o Tao i jego mocy. Wiedziałam, że im pomoże, tylko moja wizja pomocy będzie inna, ale ta taż idealnie pasuje. Jaram się kochaną Pandą i Smokiem, boże, tyle miłości.
    No i moja ostatnia miłość - Chen. Jeżeli ktokolwiek, cokolwiek pisze o Chenie, to ja umieram i w tym momencie to się stało, nawet jeżeli to był tylko kawałek. ;;
    No i najważniejsza rzecz - mam kolejny mindfuck. Co się stało z Luhanem w tym rozdziale? Nic mi do głowy nie przychodzi eh.
    Dlatego dawaj nowy rozdział, bo muszę rozwiać swoje wątpliwości ;___;


    a teraz co do podziekowania.
    Waa, aż mi się łzy w oczach zakręciły, jak przeczytałam te piękne słowa. Jak mówiłam, lubię być czyjąś muzą i natchnieniem, motywacją, bla bla bla.
    Dziękuję, dziękuję, dziękuję <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział .A moment HunHan aaaaaaaaaaaaaa *_*. A nie mówiąc już o Tao ,albo Krisie omg *_*. Boskie ,czekam na więcej ^^. Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji tutaj -> http://letsplayagamemonster.blogspot.com/2014/01/liebsteraward-nominacja-do.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wiedziałam, że z Luhanem coś jest nie tak, już od słów ''Tao, idziemy, chodź'' to nie mógł być on, no i co ?! wiedziałam, że to nie on ! xD Waaaaa Taosiek użył swej mocy po raz pierwszy *O* ! Jeej ^ ^ ! Taki kochany, że aż przedobrzył ... no w końcu głupi xDDD <3 Spokojnie Kris się nim zajmie i należycie mu podziękuje ;333 Omo ten moment HunHan taki kawaii ^ ^ Zastanawia mnie tylko wae Suho nie zareagował gdy Lulu był w płomieniach i wody na nich nie polał O.o hmmm ...
    Jia Yo ~!

    OdpowiedzUsuń