niedziela, 6 marca 2016

[Rozdzielił...] Rozdział 4.

Bardzo przepraszam za tak długą przerwę.

- Gdzie, do diaska, podział się ten dzieciak? Fili? - głos Dwalina był tak donośny, że zdawał się docierać między najmniejsze szczeliny w skałach. Krasnolud przeczesał wzrokiem okolicę jeszcze raz, choć niewiele było już widać z powodu zapadającej nocy. Odwrócił się do Gloina, który dopiero wspinał się na szczyt pagórka.
Ech, poszedł ze mną chyba tylko po to, żeby mnie zirytować, jęknął w duchu, a na głos powiedział:
- A wolniej się nie da?
Gloin przystanął w półkroku i spojrzał na Dwalina jakby chciał ocenić, czy ten przypadkiem się z niego nie nabija.
- Co się nie da jak się da? - wysapał ocierając pot z czoła.
- Naprawdę zaczynam się zastanawiać, jakim cudem przytoczyłeś się tu z nami aż z Ered Luin. Toć Bombur ma więcej krzepy od ciebie!
Rudobrody już miał coś odpowiedzieć, ale jego wzrok przykuła zbliżająca się postać.
- Fili?
- Tak, to tylko ja - odpowiedział młody krasnolud zrezygnowanym głosem podchodząc bliżej Dwalina, który wyglądał jakby prowadził wewnętrzną walkę dotyczącą gestu jaki powinien względem Fila wykonać. W końcu zdecydował się na poklepanie go po ramieniu. W tej całej sytuacji Fili zdał sobie sprawę z tego, że dłoń Tauriel która spoczywała na jego ramieniu przedtem była delikatna i wydawała się prawie ażurowa przy ciężkich i silnych palcach Dwalina. Nie rozumiał dlaczego w takiej chwili pomyślał o czymś tak trywialnym.
- Twoja matka przybyła - odezwał się poważnym tonem Gloin, zanim jego druh zdążył choćby otworzyć usta. - Chciałaby się z tobą zobaczyć.
Fili bardzo pragnął coś powiedzieć, cokolwiek, ale akurat w tamtym momencie nic nie chciało mu przejść przez gardło. Rozchylił więc tylko lekko wargi, po czym ponownie je zacisnął spuszczając wzrok.
Nie miał pojęcia jak się poczuje stając przed rodzicielką bez Kila obok. Czuł, jak niewidzialna pięść zaciskająca się wokół jego żołądka wzmacnia uścisk.
Mimo to skinął głową i pozwolił sprowadzić się Dwalinowi ze zbocza, po czym ruszył za nim i Gloinem do wnętrza Ereboru.

*

- Fili! - usłyszał zaraz po wejściu do Głównej Sali. Jego szyję oplotły tak bardzo znajome ramiona, pachnące domem i przypominające boleśnie o tym wszystkim, co już odeszło. Dis przytuliła go do siebie mocno jakby doskonale wiedziała, że on też poniósł stratę w tej wojnie. Jakby nie winiła go, nie miała do niego żalu. Fili poczuł, że to dziwne. Spodziewał się wszystkiego: wybuchu łez, wyrzutów, ale nie zwyczajnego uścisku. Powoli, jakby niezręcznie objął matkę czując, że ból w piersi odrobinę zelżał.
Dis oderwała się od niego i spojrzała z dołu na twarz swojego syna.
- Wyglądasz mizernie, jesteś taki blady - kobieta wyciągnęła rękę i położyła dłoń na jego policzku. Fili zauważył, że oczy matki wciąż lśniły od łez, a ostatnia z nich właśnie znikała w osobliwie ufryzowanych włosach na jej brodzie. - Czy ty w ogóle coś jesz?
- Mamo... - powiedział cicho. Jej troska zupełnie go zaskoczyła i jeszcze w tej samej chwili pojawiło się u niego ogromne poczucie winy, że tak źle ocenił własną rodzicielkę. Przecież była jego matką, a on był jej synem. Musiała go kochać. - Mamo, ja...
Zawahał się przez moment.
- Tak, wiem - dokończyła za niego. - I ja też cię bardzo za to przepraszam.
Krasnolud poczuł pieczenie oczu. Nie chciał znów płakać, nie chciał znów czuć tego ogromnego bólu głowy. Wystarczająco źle się czuł za każdym razem, kiedy myślał o tym, że już nigdy nie porozmawia ze swoim bratem.
Nie powiedział już nic tylko po prostu stał patrząc na matkę i wciąż trzymając jej dłoń. Dis uśmiechnęła się do niego delikatnie, po czym ruszyła do swojej komnaty. Fili szedł za nią pozwalając kilku łzom spłynąć po policzkach.
Po chwili dotarli do wrót oddzielających siedzibę królewskiej rodziny od reszty góry. Stało tu dwóch strażników w ciężkich zbrojach. Na widok Dis i jej syna przerwali rozmowę i otworzyli przed nimi ciężkie odrzwia kłaniając się nisko. Przeszli przez nie kierując się w lewo, gdzie znajdował się korytarz z trzema sypialniami. Dis weszła do swojego dawnego pokoju, który został już uprzednio przygotowany na jej przybycie. Fili rozejrzał się po pomieszczeniu.
Jeszcze nigdy nie był w tej części Ereboru. Panował tutaj trochę mniejszy przepych niż w salach głównych, ale wciąż było widać, że ma się do czynienia z nie pierwszą lepszą krasnoludzką rodziną. Wnętrze sypialni Dis było urządzone z wielkim smakiem. Sufit został wspaniale ozdobiony rzeźbami o niesamowitych, symetrycznych kształtach. Wielkie łoże z baldachimem było przykryte narzutą ze skóry białego warga, jednego z najdroższych materiałów na świecie. Oryginalna toaletka, komoda oraz wielki domek dla lalek będący tak naprawdę doskonałą repliką krasnoludzkiego królestwa obrazowały w pełni kunszt tutejszych rzemieślników.
Kobieta usiadła na boku łóżka, a jej syn zrobił to samo. Spojrzał na matkę.
- Więc to twoja dawna komnata? Piękna.
- Powinieneś był ją widzieć w przeszłości - odpowiedziała Dis, a jej głos nabrał słodko-gorzkiego tonu. - Z nieznanych mi powodów twoi wujowie zawsze woleli przebywać tu niż u siebie. Nieraz czułam się jakbym miała malutkie przedszkole w swoim własnym pokoju.
Przez chwilę panowała cisza.
- Jaki był? - zapytał nagle Fili. Nie musiał dodawać nic więcej. Przez te wszystkie lata imię Frerina rzucone w obecności jej lub Thorina napędzało machinę łez i przykrych wspomnień. Dlatego Fili nauczył się, żeby takie rozmowy zaczynać niezwykle ostrożnie.
Dis nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę patrzyła na ścianę ze ściągniętą smutkiem twarzą, ale potem przeniosła wzrok na syna.
- Był radosny i wesoły. Thorin zawsze wydawał mi się poważniejszy, może dlatego, że był dużo starszy, ale przy nim... przy nim z powrotem zamieniał się w małe dziecko. Oczywiście jeśli tylko miał chwilę wolnego czasu. Potrafili biegać razem przez cały dzień albo szukać jakichś dziwacznych przedmiotów i magazynować je, niczym skarby - na usta kobiety wkradł się mimowolny uśmiech. - Nieraz przyszło mi ich uspokajać. Później ganiłam Thorina za to, jak nierozważnie się zachowywał. Przecież był dziedzicem, a większość społeczeństwa widziała go dokazującego wszędzie i na pewno nie myślała o nim jako o władcy. Ale właściwie...co mogło być złego w zabawie z bratem? - spojrzała na syna prawie bezradnie.
Fili nie wiedział, co powiedzieć. Pytanie matki wkradło się do jego serca i z całej siły uderzyło prosto w puste miejsce, które pozostawił po sobie Kili.
Westchnął ciężko i pokręcił głową.

*

Thorin upewnił się, że wszyscy przybyli z Ered Luin trafią bezpiecznie do swoich kwater, po czym zaszył się w swojej komnacie. Wiedział, że zbliża się ten dzień, w którym Dain będzie musiał wracać na Żelazne Wzgórza, a on sam zostanie prawowitym królem pod górą. Oficjalna koronacja została wyznaczona na środek następnego tygodnia. Wszystko było już gotowe. W niebywale szybkim czasie udało się oczyścić Erebor z pozostałości po Smaugu, obiecane kwoty trafiły do ludzi z Dale i do Leśnego Królestwa, a przeprawa z Gór Błękitnych dotarła już do swojego królestwa. Samotnej Górze potrzebny był prawdziwy król i Thorin wiedział, że tylko on może nim zostać. Mimo, że wciąż myślał o jakiejś alternatywie, nie wyglądało na to, żeby miał taką możliwość. Fili wciąż był młody, niedoświadczony i zupełnie rozbity utratą brata. Dain co prawda miał wielką chrapkę na koronę Ereboru, ale Thorin nie mógł sobie wyobrazić oddania mu królestwa. Królestwa, o które walczył tak długo.
Wyszedł ze swojej sypialni i udał się do głównego wejścia. Zapadał wieczór, większość korytarzy była pusta. Nie udało mu się jednak przejść niepostrzeżenie. Przy wyjściu stał Dain wraz z kilkoma zaufanymi ludźmi.
- Witaj, kuzynie - przywitał się uprzejmie, choć jego oczy mówiły co innego.
- Witaj - odpowiedział Thorin starając się jak najszybciej opuścić górę.
- Powiedz mi, Thorinie - zaczął Dain uniemożliwiając mu tym samym wyjście. Dębowa Tarcza westchnął cicho i odwrócił się w stronę kuzyna. - Jak się czujesz?
- Lepiej, nie musisz się martwić - odparł zdawkowo.
- Czyżby? - Dain uniósł brwi. - Byłeś już w skarbcu? Sprawdzałeś, czy smocza gorączka cię opuściła?
- Nie. Nie rozumiem zbytnio, do czego ma to prowadzić.
- Nie rozumiesz? No to ci wyjaśnię. Jako król musisz dysponować majątkiem królestwa. Jak chcesz to robić, jeśli nie wiesz, czy nie oszalejesz ponownie na jego widok?
Thorin zacisnął dłonie w pięści. Przez ten czas widział się ze swoim kuzynem tylko kilkakrotnie, ale podświadomie czuł, że ten chce zabrać mu tron. Widział to w jego oczach, słyszał w rzekomo przejmującym się jego zdrowiem głosie.
- To chyba już nie będzie twoim zmartwieniem, Dainie - powiedział głosem, w którym czaiła się groźba.
- Jesteśmy rodziną, pamiętaj o tym.
- Doskonale o tym pamiętam - wycedził przez zaciśnięte zęby. - I może właśnie dlatego, że jesteśmy rodziną nie powinienem był godzić się na coś takiego.
- Czyli na co? - prychnął Dain. - Na to, żebym postawił to wszystko na nogi? Na to, żebym znalazł Ci nowych sojuszników? Tak chcesz się mi odwdzięczyć za moją pomoc?
- Chyba już czas, żebyś rozważył powrót na Żelazne Wzgórza, kuzynie. I mówiąc "rozważył" mam na myśli, "żebyś wyjechał o świcie".
Thorin odwrócił się na pięcie i odszedł z powrotem w stronę swoich komnat ignorując zupełnie wrzeszczącego w furii Daina.

*

 - On nie może być królem, nie pozwolę na to! - krzyknął Dain z wściekłością w głosie. - Jest nieobliczalny, omal mnie nie uderzył, gdy tylko zasugerowałem mu sprawdzenie, czy klątwa nadal działa.
- Dainie, uspokój się - powiedział pokojowym tonem Balin starając się załagodzić raczej napiętą sytuację. - Thorin wciąż jest wstrząśnięty całą tą sytuację, zresztą ja my wszyscy. Poza tym zobacz, ty sam nie zachowujesz się w tej chwili najrozważniej.
- Żebyś widział jego spojrzenie, to byś tak nie mówił! Balinie, mam powód uważać, że choroba wciąż w nim żyje i tylko czeka, by zaatakować!
- Jutro zbadają go uzdrowiciele, spróbujemy pokazać mu też odrobinę złota.
- Nie wiemy, czy to wystarczy! - krzyczał nadal Dain. Mimo, że starszy krasnolud usiadł wygodnie przy stole i proponował mu zrobić to samo, on chodził w kółko po komnacie i żywo gestykulował. - Nie wiemy, czy w jakiejś sytuacji nie-
Umilkł nagle słysząc odgłos otwierających się drzwi. Do komnaty weszła Dis.
- Dis, kuzynko droga... - zaczął Dain, ale kobieta mu przerwała.
- Po co to całe zamieszanie? Co się stało?
Balin odchrząknął.
- Dain niepokoi się stanem zdrowia Thorina - odpowiedział po chwili uważnie dobierając słowa.
Dis spojrzała na kuzyna i zmrużyła oczy.
- Rozmawiałam z nim nie tak dawno i nie wydawał mi się szczególnie odmienny.
- Bo to nagle z niego wybucha! - zaczął na nowo Dain. - Kiedy tylko powiesz coś, co mu się nie spodoba...
- Ach, czyli jak rozumiem zasugerowałeś mu, że nie będzie dobrym królem. Nic dziwnego, że się zdenerwował - podsumowała Dis, a Balin zaśmiał się cicho.
- W żadnym wypadku, kuzynko! - kajał się. - Nie powiedziałem niczego, co mogłoby go urazić. Jego zachowanie do normalnych nie należy i nie ma takiej opcji, żeby przy takim stanie umysłu został królem!
- Zapominasz, Dainie, że nie znamy się od wczoraj - odparła Dis. - Wiem, jak umiesz dostosować fakty do swoich potrzeb. Poza tym, Thorin ma następcę i nie jesteś nim ty.
- Nie myślałem o sobie! - wrzasnął znów Dain. - Ale mogę wiedzieć, o kim mówisz? O Filim, którego beztroskie zachowanie przyprawia o zawroty głowy? Jak ktoś tak młody i lekkoduszny może być władcą? Pomyśl, kuzynko...
- A co ze mną? - kobieta założyła ręce na piersi i rzuciła Dainowi wyzywające spojrzenie.
Jej kuzyn zaśmiał się głośno.
- Dis... Nie przeczę, że taka kobieta jak ty na pewno poradziłaby sobie u władzy, ale pamiętaj, że jesteś córką Durina. Smocza gorączka może być przekleństwem także dla ciebie. Poza tym, czy jesteś gotowa wychodzić ponownie za mąż?
Balin, który dotychczas siedział cicho i przysłuchiwał się jedynie dyskusji kuzynostwa, wstał ze swojego miejsca.
- Słuchajcie, może najpierw poczekajmy do jutra - zaproponował. - Wstrzymajmy się z każdym oskarżeniem dopóki jutro medycy lub złoto samo w sobie nie potwierdzą twoich obaw. Dobrze, Dainie?
- Niech będzie - zgodził się Dain. - Wybacz mi, kuzynko, jeśli byłem zbyt obcesowy, ale również martwię się o Thorina.
- Miło to usłyszeć - powiedziała Dis podchodząc do drzwi. - Bo przez chwilę miałam wrażenie, że zależy ci tylko na koronie.

11 komentarzy:

  1. Kiedy dalszą część?
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w szoku, że ktoś to czyta!
      Skoro tak, to postaram się dodać kolejny rozdział jak najprędzej.
      I dziękuję ^^

      Usuń
    2. Oby pojawiła się jak najwcześniej ;)

      Usuń
  2. Hej! Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie dziś znalazłam bloga i to ff tak bardzo pokochałam *3* widzę że dawno nic nie dodałas... Mam nadzieję że jeszcze coś tu się pokaże ;-; czekam z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze ale świetne ff *-* Jestem pełna podziwu i dziękuję ci, za napisanie go, na prawdę. Odkryłam na ao3 link do twojego bloga i czytam to opko już od 1,5h xD Co się stało z rodziałem 5 i 6? :< Klikam w linki, ale pisze że strony nie istnieją :C Smutek wypełnił moje serce jak to zobaczyłam, ponieważ twoje opko jest na prawdę świetne i nie wiem jak to się stało, że znalazłam je tak późno ;-; A teraz mi smutno, bo poczytałabym dalej :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rozdziałami 5 i 6 stało się to, że nigdy ich nie dodałam, choć opowiadanie mam już dawno skończone. W 2020 roku obiecałam sobie dokończyć wszystkie zaczęte fanfiki, tak że i tym tutaj zajmę się po sylwestrze.

      Usuń
  5. Z chęcią przeczytała tym całość, mam nadzieję, że wstawisz kiedyś brakujące rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń