czwartek, 29 stycznia 2015

[One Shot] Welcome, Mr...

Przepraszam za ten fanfick, ale ostatnio nie umiem inaczej. Chodzę z kąta w kąt i szukam pociechy, bo tragizm Hobbita, który w książce nie bardzo mnie obszedł, filmowo przesłonił mi cały świat. I widzę to: widzę wielką, niespełnioną miłość, widzę to co mogłoby się stać, ale los okrutnie sobie drwił. Dlatego podrwię teraz trochę z kanonu. Valinor został przeze mnie troszkę zmieniony, ale to na potrzeby fika. Resztę starałam się zachować (wcale nie dlatego żeby dociec prawdziwości tego pairingu), ale mogłam coś pochrzanić z datami (bo do dat to taką mam głowę, że bez błędu wiem, kiedy mam urodziny). Czasami opierałam się bardziej na filmie niż na książce, ale raczej staram się balansować (z Azoga dalej mam bekę). Jedyne co musicie wiedzieć to to, ze wygląd postaci jest w zamyśle stricte filmowy. No nic. Mam nadzieję, że lektura Was nie zmęczy i wybaczycie mi te drobne naruszenia. Miłego czytania i zapraszam do komentowania.
__


¤
Był już stary i wiedział, że nadchodzi jego czas. Właśnie wtedy dostał niespodziewaną wiadomość, iż elfowie uhonorowali go miejscem na ostatnim statku wyruszającym do Valinoru. Opuszczali Śródziemie, aby już nigdy nie powrócić, a on jako bardzo zasłużony hobbit otrzymał ten zaszczyt ujrzenia Srebrnych Wzgórz wraz z nimi. Powiedział mu o tym Gandalf, który pewnego dnia wpadł z odwiedzinami. Jak się dowiedział, on także wyruszał w tę ostatnią podróż, gdyż jako mag wypełnił swoją misję. W Śródziemiu zapanował pokój. Nastały rządy ludzi. Przeminęły czasy innych ras.
- Odpoczniesz, Bilbo - powiedział Czarodziej, kiedy tego pamiętnego popołudnia siedzieli na ławce przed jak zwykle zadbaną norka hobbita paląc fajki. - Valinor wróci ci czas, w którym byłeś młody i zdrowy. A to cudowna kraina, tam powiedzmy, że przeżyjesz jeszcze więcej przygód. Które będą trwać i trwać.
- Wiesz przecież, Gandalfie, że nie jestem w stanie odmówić Elrondowi. Chociaż smuci mnie, że muszę zostawić te wszystkie drogie mojemu sercu miejsca, ale tyle już przeżyłem... Co mi szkodzi zobaczyć jeszcze trochę - zaśmiał się dobrodusznie siwowłosy Bilbo. Mimo to coś w jego sercu drżało ze strachu. Od czasu powrotu z Rivendell nie opuszczał Shire na krok. Coraz częściej także wchodził na swój pagórek po najłagodniejszej części zbocza i siadał pomiędzy korzeniami dębu, którego zasadził tutaj z żołędzia zabranego z ogrodu Beorna. Zaraz...ile to już lat? 68? 70? 75?
Czas.
Żelazo w proch zmieni.
Piach zrobi z kamieni.
Czas.
Na nim również odcisnął swoje piętno. Dąb zapuścił grube, potężne korzenie w głąb górki. Z każdym kolejnym żołędziem pojawiającym się na gałęziach zastanawiał się, jak długo jeszcze. Jak długo jeszcze może żyć z pustką w sercu. Jak wiele razy jeszcze będzie budzić się z nieprzemijającym uczuciem tęsknoty mając w pamięci spojrzenie tych niebieskich jak ocean oczu? Bilbo tak bardzo chciał jeszcze choć raz utonąć w ich blasku, w ich głębi. Ale to nie było możliwe. Przecież tam był, widział dokładnie moment, w którym te oczy się zamykały, aby już nigdy się nie otworzyć. Czasami to wspomnienie nawiedzało go w koszmarach i wyrywał się ze snu zlany potem. Wtedy znów czuł się tak, jakby utracił wszystko.

¤
Do drogi przygotował się dobrze. Nerwowo kręcił się po swoim domku zbierając najważniejsze dla siebie przedmioty. Pewnego dnia Frodo, który od jakiegoś czasu zachowywał się niepodobnie do siebie, przyszedł do jego sypialni, kiedy był zajęty pakowaniem swoich drogocennych map. W ręku trzymał małe zawiniątko.
- Wujku - Bilbo aż podskoczył na dźwięk jego głosu. Odwrócił się znad niewielkiego stosiku pergaminów.
- Widziałem, jak pakujesz wszystkie pamiątki. Pomyślałem, że to też powinieneś mieć.
To mówiąc Frodo rozłożył materiał który trzymał w rękach.
Mithril.
Kamizelkę tę ofiarował swojemu siostrzeńcowi w Rivendell. Przez ten cały czas nie myślał o niej. Zapomniał. Jak mógł zapomnieć?
Delikatnie, jakby z namaszczeniem chwycił niesamowitą materię w dłonie. I wtedy stało się coś, co nigdy nie miało prawa się stać. Przez te wszystkie lata Bilbo pilnował się, aby tylko nie dawać swojemu krewniakowi powodów do zmartwień. Teraz jednak ogrom uczuć tak usilnie tłumionych po prostu w nim wybuchnął. Bilbo usiadł tuląc do piersi kamizelkę i zaniósł się szlochem tak ogromnym, że jeszcze przez chwilę Frodo zastanawiał się, czy zwrócenie mu tej rzeczy było dobrym pomysłem.

¤
Młody Baggins wielokrotnie zastanawiał się, co drzemie w czeluściach serca jego wuja. Zbyt często widział w jego oczach dziwną tęsknotę. Myślał wtedy, że może mimo podeszłego wieku ciała to młody duch wywodzący się z rodu Tuków daje o sobie znać. Że jego wuj tęskni za dalekimi wyprawami i niesamowitymi przygodami. Ale to nie mogło być tylko to. Gandalf oczywiście standardowo milczał, a księgi opisujące wyprawę do Ereboru traktowały postać Bilba może w dwóch, trzech zdaniach. Nie, nie znajdzie tego w bibliotece. To musiało być coś ważnego tylko i wyłącznie dla tego hobbita, zdarzenie nieznaczące dla świata, nienaruszające jego biegu. Frodo w zasadzie wiedział, że jedyną osobą, którą może o to zapytać, jest ten właśnie szlochający rozpaczliwie staruszek, którego za nic nie dało się uspokoić.

¤
To był ten dzień. Słońce zachodziło nad Szarą Przystanią, kiedy wraz z wujem, Gandalfem, Lady Galadrielą i Lordami Elrondem oraz Celebornem opuszczał na ostatnim statku Śródziemie. Zostawił przyjaciół żegnając ich serdecznie i wiedząc, że przed nimi cudowne życia. On nie miał takiej szansy. Jego serce było... martwe. Jego umysł spaczony. Zbyt długo manipulowany przez pierścień, aby kiedykolwiek powrócić do wcześniejszego stanu. Za dużo w nim umarło. Nie potrafił już się dopasować do Shire. A gdzie miał pójść, skoro to było jego miejsce na ziemi?
Dlatego zdecydował się na ten rejs. Ta wyprawa na pewno mu pomoże, pozbawi go typowo ziemskich trosk i zmartwień. Miał też nadzieję, że da radę z ukojeniem bólu i zagojeniem się rany wykonanej ostrzem Mordoru, gdyż mimo upływu czasu, nieraz go jeszcze nękał.
Nie zauważyli nawet, kiedy okręt przestał płynąć po wodzie, a zaczął powoli unosić się w górę, zostawiając w dole czerwonawe promienie zachodzącego słońca. Wkrótce nadejdzie noc. A następnego dnia mieszkańcy tej krainy obudzą się i znów będą robić swoje. Życie potoczy się dalej i nie będzie mieć znaczenia, że kilkoro niezwykłych postaci znikło z ich świata na zawsze.
Frodo uniósł w górę głowę aby zobaczyć ni to gwiazdę ni to promień czystego, białego światła, który rozwierał się coraz bardziej czym bliżej niego byli. Już, już wkrótce zobaczą Valinor ze swoim Białym Portem.
Wtedy nagle usłyszał tuż przy swoim uchu głos Bilba nucący piosenkę, która echem odbijała się w jego głowie. Bilbo często ją śpiewał siedząc między korzeniami swojego dębu na pagórku. Skąd ją znał? Tego młody hobbit nie wiedział.
Ponad gór omglony szczyt
Lećmy, zanim wstanie świt
By jaskiniom, lochom, grotom
Czarodziejskie wydrzeć złoto~

¤
Nie wiedział kiedy dokładnie to się stało. Po prostu nagle poczuł, że jakby zmalał, wysmuklił się. Spojrzał na swe dłonie: z pewnością należały do młodego hobbita, a nie starca, którym przecież był. Jedno zerknięcie w dół więcej pozwoliło mu ocenić, że jego włosy na stopach znów mają kasztanowy kolor. Brzuch zniknął, a opinająca go wcześniej kamizelka z mithrilu (skoro to przygoda, muszę się przygotować!) zrobiła się nagle luźna. Ożywił się nieco widząc swoje ciemne loki nad czołem. W istocie, Gandalf miał rację, jego młodość wróciła. W tej samej chwili poczuł jednak znajome ukłucie w okolicy serca. Mimo znów zdrowego i sprawnego ciała wciąż były takie aspekty młodości, które już nie powrócą.
Kiedy wyszedł ze swojej kajuty, wszyscy rozradowali się na jego widok. Frodowi aż oczy rozbłysły; mimo, że widział kiedyś dokładny portret swojego wuja z młodych lat, ciężko mu było go sobie takim wyobrazić. Gandalf zaklaskał w dłonie wypuszczając kolorowe kółka z wnętrza fajki.
- Wyglądasz zupełnie tak samo jak w czasie swoich najlepszych lat, Bilbo Bagginsie - powiedział mrugając do niego okiem.
Frodo zmarszczył czoło.
- Możecie mi powiedzieć w końcu, o co w tym wszystkim chodzi? Zawsze te słowa, "najlepsze lata", wujku...
Bilbo zaśmiał się tak jak kiedyś i czarodziej zauważył; to było to kiedyś. Kiedyś po bitwie pięciu armii. Widać i moc Valarów nie jest na tyle potężna, aby ich czarom oparł się ból po utracie bliskich.
- Chodzi oczywiście o czasy, w których się poznaliśmy, prawda Gandalfie? Opowiadałem ci już o tym i to nie raz - starszy hobbit machnął lekceważąco dłonią. - I może nie mów do mnie wujku, bo jak będziemy wyglądali.
- Ooo, czyżby ktoś tu wyrzekał się rodzinnej krwi? - wtrącił się pan Elrond, który od dłuższego czasu wraz z wyraźnie rozbawionym Celebornem przysłuchiwał się rozmowie.
- Nie no, skądże znowu - jęknął Bilbo. - Po prostu znów jestem w takim wieku, że nie przystoi.
Wszyscy zaczęli się śmiać.

¤
Powitaniom nie było końca. Hobbici nie znali co prawda większości obecnych tutaj Elfów Wysokiej Rasy i innych potężnych istot. O niektórych słyszeli w swoim świecie zaledwie przelotnie, inni byli czczeni jako legendarni. Jednakże bardzo to było miłe, że oni wszyscy zdawali się doskonale znać małych ludzików. Ich osławione czyny dotarły aż do tego wymiaru i to dzięki nim tutaj się znaleźli.
Bilbo rozejrzał się po przystani, w której zakotwiczyli. Była piękna i mieniła się srebrem w promieniach słońca. Dalej, poza nią, wyrastały fantastyczne budowle, soczyście zielone wyżyny, a na horyzoncie majaczyła linia mistycznych Srebrnych Wzgórz. Idealny, cudowny świat. Będzie można odpocząć i rozpocząć nowe przygody, jak zapowiedział Gandalf. Jednakże...kogoś będzie brakować.
Jakby w odpowiedzi na te myśli, nagle Bilbo poczuł coś: znajomy zapach zakręcił mu w nosie, ale był tak ulotny, że zanim zdążył go zinterpretować rozwiał się w cudownie rześkim powietrzu. Zmarszczył brwi, bo coś zakołatało w jego sercu nie dając mu spokoju. Kiedy zauważył, że większość przybyłych z Lady Galadrielą na czele udaje się w stronę najbliższego zamku, chciał ruszyć za nimi. Ale zatrzymał go głos. Głos, który od ponad 76 lat brzmiał tylko w jego snach.
- Powitanie, Panie Włamywaczu.

¤
Bilbo odwrócił się wolno, z przestrachem, że i na tych ziemiach władzę mają siły złośliwe, które biednym hobbitom potrafią namącić w głowach. Ale to nie było to. To nie był sen ani fatamorgana. Kilka kroków dalej stał prawdziwy Thorin Dębowa Tarcza, taki jakim go Bilbo zapamiętał. Stał i uśmiechał się.
W głowie hobbita aż się zakręciło. Nie... nie spodziewał się, że nadjedzie ten dzień, w którym znów się zobaczą. Nie spodziewał się.
- Tho-Thorin... - wymamrotał zdumiony, co tylko pogłębiło uśmiech na twarzy krasnoluda. - T-to naprawdę ty.
Bilbo czuł, że jeszcze chwila i zacznie płakać. Łzy, które tak bardzo chciały się uwolnić spod jego powiek były teraz tymi największego szczęścia. Oddychał z trudem w szoku nie mogąc złapać powietrza.
I wtedy Thorin zaczął podchodzić w jego stronę. Bilbo stał jak rażony piorunem wciąż nie mogąc w to uwierzyć.
- Tak długo kazałeś mi czekać.. - jęknął Dębowa Tarcza, co było tylko złudzeniem, bo przecież tutaj, w Valinorze nie istnieje czas w ziemskim pojęciu.
- Ni-nie wiedziałem...że tu jesteś - wykrztusił hobbit i zanim zdążył zareagować, potężne ramiona Thorina zamknęły go w swoim uścisku.
Przytulił się do niego, łapczywie wdychając jego zapach. Woń, która była mu najdroższa na świecie, a za którą tęsknił najbardziej, teraz wypełniała jego nozdrza. Czuł się pełny, nareszcie tak cudownie kompletny po tej niedorzecznej, bezsensownej rozłące. Pogładził czarne włosy krasnoluda z radością odnajdując spleciony kiedyś przez siebie warkocz, związany czerwoną tasiemką. A więc wciąż go miał, więc to wszystko wciąż się liczyło. Po chwili Thorin odsunął się lekko z uśmiechem patrząc w jego oczy. Ten ocean...oto znów go widzi... i może w nim utonąć... jakże cudowny jest Valinor. Jakimże cudem jest ten raj!
Emocje zwyciężyły, gdy zobaczył samotną łzę spływającą po lewym policzku Thorina i znikającą w jego brodzie. Objął swoimi dłońmi jego twarz tak, że ich czoła i nosy zetknęły się razem. Gładził jego bokobrody wygłodniale topiąc się w oceanie jego oczu. Wtedy Thorin również położył swe dłonie na gładkich policzkach Bilba. Tak dawno go nie dotykał... Tak pragnął tego dotyku. Po chwili na opuszkach swoich silnych palców poczuł krople. Hobbit płakał wciąż nie mogąc dać wiary w to co się dzieje. Starł mokre ślady z jego policzków niespiesznie ani na moment się nie odsuwając.
- Oh, Thorinie... - wyszeptał Bilbo czując gulę rosnącą w jego gardle. - Tyle czasu nie było nam dane się widzieć.
- Wiem, wiem - odszepnął krasnolud. - Ale teraz nie płacz, nadrobimy to. Mamy na to... całą wieczność.
Skończył i jakby obydwaj wiedzieli już co się teraz stanie, co ma się stać. Ich usta zbliżały się do siebie powoli, jak gdyby chcieli smakować tę chwilę. W końcu złączyli je w długim, miłosnym pocałunku, którym przekazywali sobie nawzajem wszystkie tęsknoty, a ich w ich sercach działo się tak, jakby kto w zeschłą od dawna ziemię żołędzia zasadził i zalał obficie wodą - rozkwitał on w drzewo, a dąb rósł coraz większy i większy silnymi korzeniami łącząc na powrót spękane bruzdy.

¤
Frodo był w takim szoku, że nie wiedział już sam, co ma o tym wszystkim myśleć. Kiedy po raz pierwszy zobaczył Thorina Dębową Tarczę, z którym jego wuj przeżył w przeszłości te wszystkie przygody i od którego dostał, o ile dobrze zapamiętał, kamizelkę z mithrilu, pomyślał, że jest to naprawdę majestatyczny i królewski krasnolud.To nie był Gimli wyglądający jak typowy przedstawiciel swojej rasy, to naprawdę był król. Poczuł rozrzewnienie słysząc wzruszenie w ich głosach - tyle się w końcu nie widzieli. Był gotowy na to, że są blisko, gotowy na to, że będą się przytulać. Ale wątpił, by cokolwiek w całym Śródziemiu czy nawet Valinorze przygotowało go na to, że będą się całować.
Początkowo zamarł wpatrzony w to niecodzienne okazywanie czułości. A potem przyszło zrozumienie.
To dlatego mówiono, że po śmierci Thorina coś w oczach jego wuja straciło blask.
Dlatego nad jego pagórkiem rósł właśnie dąb, dlatego Bilbo tak kochał stare mapy i dlatego często tęsknie patrzył w stronę Gór Mglistych, a za nimi tej jedynej, Samotnej Góry, Ereboru, zapewne grobu Thorina.
Nareszcie Frodo zrozumiał także rzecz najprostszą - dlatego Bilbo nigdy się nie ożenił ani nawet nie poczynił starań w poszukiwaniu kandydatki na żonę. Mówili, że od wyprawy tak zdziwaczał.
A ze zrozumieniem przyszedł ból. Ból, który nagle zachciał wyrwać się z jego piersi, bo był tak ciężki i pełen żałości, że Frodo nie wiedział, jak długo będzie w stanie go znieść.
Jego wujek cierpiał. Codziennie. Widział to przecież w jego oczach. On nie tęsknił za przygodami. On tęsknił za Thorinem.
Ta mithrilowa kamizelka, podarek od niego, przywołała ostatnio taką falę łez, bo była bezcenna. Była bezcenną pamiątką z czasów lepszych, kiedy Bilbo miał typowo hobbickie zmartwienia.
A potem już prawie nic go nie cieszyło.
Chłopak spuścił głowę. Tak długo żyć. Z poszarpanym, wyrwanym prawie sercem. Tak długo udawać. Prawie 80 lat. W tym momencie poczuł ogromny szacunek do wuja i ogromną ulgę, że już tęsknić nie musi.

17 komentarzy:

  1. O masz i się popłakałam ;(
    Wzruszające i pisane fajnie :D
    też taak chce pisać :)
    Ezja

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam! Po prostu miód na moje słodkie serduszko :3
    W życiu nie czytałam tak pięknego fanfika. Piszesz cudownie i proszę nie przerywaj.
    Ta historia powinna być na końcu władcy pierścieni X3
    Dziękuję za twoją ciężką pracę~
    Mauchan

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG, OMFG, jak to opowiadanie jest CUDNIE napisane!!!! Miałam łzy w oczach (a to naprawdę COŚ) i o rany, co ty zrobiłaś z moimi emocjami?!?!?! AAAA, no to jest takie piękne!!!
    I jeszcze fakt, że TY, taka utalentowana pisarsko osoba, dziękujesz MI za mojego fanfika! No po prostu uczyniłaś mnie szczęśliwym człowiekiem! (Ach, i do złamania serca jestem zawsze do usług ;p).

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg ;o; To jest tak pięknie napisane, że się popłakałam. Szacun i weny życzę na więcej ;o;

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, właśnie tego potrzebowałam, happy end po botfie! Nie ważne czy kanonowe, ważne, że jest.
    Dziękuje Ci <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ jestem całkowitą zwolenniczką tej koncepcji, tutaj ff innej autorki na temat spotkania w Valinorze *-*
    http://www.hpforum.ok1.pl/viewtopic.php?t=5411

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera jasna, kocham Cię za to normalnie. Shit, no nie mogę.
    Pierwsze fala wzruszenia przyszła, gdy było wspomnienie o bitwie pięciu armii. Po prostu automatycznie sobie wyobraziłam sceny filmu i łzy w oczach się pojawiły. Druga fala wzruszenia *porządnego wzruszenia, shit, mam łzy w oczach i próbuję je powstrzymać, bo jak zacznę to nie przestanę* przyszła na końcówce. Cholera jasna, no cholera!
    *RYK I BÓL*
    Po obejrzeniu hobbita i władcy pierścieni odczuwałam pustkę i miałam lekką depresję. Minął ponad miesiąc i czytając owego one-shota myślałam, że będę przygotowana, by powtórzyć sobie i zrobić maraton z tymi filmami. Czytając i wyobrażając wszystkie te sceny, zdałam sobie sprawę, że wciąż nie jestem gotowa... Nie wiem jakim cudem udało mi się doczytać do końca, ale cholera jasna... TO JEST GENIALNE. ♥
    Wielka szkoda, że nie było tego w filmie. Byłabym jak najbardziej za taką końcówką. ;w;
    I cholera jeszcze jedna... Te piękne opisy... ;w; ♥

    Wielbię Cię za tego ficka.
    *sob sob*

    OdpowiedzUsuń
  8. To było piękne! <3 Baaardzo ci dziękuję za to szczęśliwe zakończenie, bardzo poprawiło mi ono humor ^-^ Napisane jest cudnie i pomysł też jest świetny ;w;
    *całuję po rączkach *
    Życzę jeszcze więcej weny i genialnych pomysłów *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. STRASZNIE długo zwlekałam, wiem WYBACZ MI
    Nie wiem czemu nie mogłam się zebrać ze skomentowaniem, bo opowiadanie mi się podoba, ale najwyraźniej leń dopadł ;-;
    Do rzeczy, wspomniałam że mi się podoba? Nawet bardzo! I chociaż paring wydawał mi się na początku obcy, przyjemnie się czytało. Nie wiem jakim cudem Bilbo udało się wytrzymać tak długo samemu, a już szczególnie po tym gdy dostał z powrotem Mithril. Chociaż na pewno pomagała mu obecność Froda, tak samo jak pomagała temu opowiadaniu. Cieszę się, że wzięłaś go pod uwagę, to jak troszczył się o wujka. Szczególnie urzekła mnie końcówka (oprócz wiadomej części!) głównie ta część z perspektywy Froda. To jak bez pytań wszystko zrozumiał, nie oceniał Bilba i czuł do niego sympatię.
    Pisz dalej i więcej, gorąco pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś cudownego. Poryczałam się już przed wypłynięciem do Valinor gdy Frodo zwrócił Bilbo kamizelkę. A jak dotarłam do spotkania Bilbo z Thorinem to myślałam że pokój zatopię. :P

    Dziewczyno jeśli dalej będziesz tak cudnie pisać to pozostanę twoim stałym czytelnikiem po wszechczasy :*

    Pozdrawiam i życzę duuuuuuużo weny :)

    P.S. Mam nadzieję że dodasz jeszcze jakiegoś shota z tym paringiem :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww ^^ Tak długoo... Tak długo czekalii.. I'm sorry, I'm just crying... To takie piękne c: Powiedz, błagam, proszę, powiedz że napiszesz jeszcze Bagginshield.. To byłoby moje marzenie c: Pomóż mi je spełnić c:
    Pozdrawiam, życzę dużo dużo weny i dużo dużo czasu c;

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze jest wiedzieć, że nie tylko ja płakałam na tym opowiadaniu. :-) biorąc pod uwagę nieskończoność wszechświata i to, że mogą istnieć alternatywne rzeczywistości, pragnę wierzyć, że gdzieś tam w oddali to się właśnie dzieje. Dokladnie tak, jak to napisałaś. Dziękuję za to.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hah, a właśnie w wolnej chwili szukałam tego opowiadania, żeby odstresować po sesji :D A tu komentarz od Ciebie dostałam na Wartowniku (za który notabene serdecznie dziękuję!).

    Co mogę powiedzieć... Jest to jedno z najlepszych opowiadań Bagginshield w języku polskim (których niestety jest jak na lekarstwo), które było inspiracją dla moich własnych historii. To zaskoczenie Froda! xD Jest tu wszystko - humor, melancholia, smutek, żal po stracie, radość z odzyskanego. Czyli przepis na świetny one-shote.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co napisać. Po prostu... genialne i idealne. Najlepszy one-shot jaki czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. O.Mój.Boże. Od dość długiego czasu cierpię na brak satysfakcjonujących mnie opowiadań, ale to... To przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Serio, ten shot jest jednym z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek dane mi było czytać.

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest..aż nie wiem co powiedzieć. Zawartych jest tu tyle emocji..od bólu, tęsnoty po radość i prawdziwą miłość..wzruszyłam się, naprawdę! A uwierz mi, rzadko kiedy jestem w takim stanie. :') Twój blog, to prawdziwa perełka! Muszę przyznać, że nie lubię czytać polskich blogów i opowiadan/one shotów, ale ten blog to wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za to! Jeśli jeszcze zaglądasz w powiadomienia z tego konta, to pragnę powiedzieć, że teraz działam na archive of our own pod pseudonimem letmefly. Zapraszam!

      Usuń