czwartek, 8 stycznia 2015

[Oneshot] A nagrodą będzie twoja dusza nieśmiertelna...

Twór ten dedykuję Starlight z opisu, bardzo wilczej i bardzo gwiazdorskiej Madzi. Niech Cię uzdrowi boska moc Hakyeona :D


*
Coś w tym pomieszczeniu sprawia, że po dłuższej chwili ludzie w nim przebywający nie mogą znieść uczucia psychicznego dyskomfortu zalewającego ich od środka. Może to ta sterylna biel ścian, może małe zakratowane okienko tuż nad sufitem. Może jest to wina lamp, które ani na sekundę nie pozwalają pokojowi schować się w półmroku.
Wyposażenie także nie sprzyja rozwojowi innych odczuć. Całkowity brak jakichkolwiek dekoracji na ścianach, materac zamiast łóżka w jednym kącie i niewielki stolik w drugim. 
Najbardziej jednak niebezpieczny dla poczucia bezpieczeństwa zdaje się być mieszkaniec tego pokoju. 
Wiecznie skulony na materacu, zwinięty w kłębek niczym zwierzę. Jego ubranie stanowi komplet poszarzałej od środków piorących bielizny, a niebieska opaska na prawym nadgarstku mówi wszystkim kim jest i dlaczego się tu znalazł.
KIM WONSIK, LAT 21, PRÓBA SAMOBÓJCZA

1.
Kiedy spotkał Jung Taekwoona dowiedział się, że na Ziemi jest więcej osób takich jak on.

Więcej osób mających w głębokim poważaniu jakiekolwiek ziemskie sprawy. Dla Wonsika wszystkim, co czegoś warte nie był nawet wszechświat. Na cóż mu znajomość choćby nieskończenie wielu galaktyk, kiedy każda z nich ma swój początek i swój koniec. Na co mu wiedza o pięknych planetach i formach inteligencji odrębnych od ludzi pod każdym względem, kiedy to wszystko przeminie. Zasiadając przed komputerem w jednej z internetowych kafejek w swoim mieście zaczytywał się bez pamięci w artykułach traktujących o życiu po śmierci, wychodzeniu duszy z ciała czy wielowymiarowości świata. Błądząc w ten sposób po sieci trafił pewnego razu na dość osobliwy chat,  gdzie poznał Jung Taekwoona. Nieznajomy wlał w jego serce ogromną nadzieję opowiadając mu o podróżach astralnych, które przebył i o nieprzemijającym pięknie światów, które dane mu było zobaczyć. Wspomniał także pokrótce o stowarzyszeniu zrzeszającym podobnych im sympatyków działającym w jednej z dzielnic Seulu. Taekwoon dodatkowo podsycił zainteresowanie Wonsika dodając, że przewodząca nimi istota mimo ludzkiej powłoki pochodzi z jednego ze światów nieśmiertelnych. Chłopak czytał w skupieniu i ciszy, nie wierząc w swoje szczęście, kiedy w okienku chatu pojawiła się kolejna wiadomość o podświadomie oczekiwanej treści. 
Dołączysz do Nas, Bracie? Chyba mogę Cię już tak nazywać. Nie mogło być dla Wonsika innej odpowiedzi jak tylko wystukane szybko Oczywiście.

2.
Kiedy spotkał Lee Jaehwana dowiedział się, że bóg istnieje i jest jednym z najcudowniejszych bytów, jakie kiedykolwiek oglądał.

Spotkali się w jednej z tych klimatycznych kawiarenek w centrum. Miał być jego Inicjatorem, jak oficjalnie określił go Taekwoon. Wonsik przyszedł na spotkanie trzydzieści minut przed czasem. Ze zdenerwowania pociły mu się dłonie, a serce biło zdecydowanie za szybko. Pierwszy raz czuł się w ten sposób. Przyziemne sprawy nie były w końcu warte jego uwagi.
W końcu w drzwiach pojawił się Jaehwan. Brązowe włosy postawił do góry, a niebieska koszula leżała na nim idealnie. Wonsik stwierdził, że Jaehwan jest bardzo atrakcyjny z wyglądu. Kiedy usiadł obok i przedstawił się, chłopak miał ochotę zasypać go gradem pytań. Tak wiele ich rodziło się w jego głowie. W końcu, kiedy Jaehwan zamówił kawę i przeszedł do rzeczy Wonsik wiedział, że nie ma potrzeby pytać. Jaehwan jako dobry Inicjator powie mu wszystko, co najważniejsze.
- Gdybyś tak jak ja, zobaczył kiedyś boga, Twoje poczucie estetyki ucierpiałoby na zawsze - rzucił pewnie Jaehwan patrząc na swojego rozmówcę.
Wonsik zmarszczył brwi.
- W jakim znaczeniu? - spytał po chwili milczenia, które zapadło między nimi.
- Och - westchnął Jaehwan, a w tonie jego głosu dało się uchwycić tęsknotę. - On jest po prostu najwspanialszy. Mimo, że jest bytem astralnym, który rzadko przyjmuje materialną postać... Jest w nim tyle niesamowitego piękna.
- Jak w ogóle go zobaczyłeś? -zadał tak bardzo nurtujące go pytanie.
- To wszystko dzięki Wysłannikowi, który w swojej naturze jest najbardziej podobny do boga. To on jednoczy takich jak my. Zresztą, kiedy spotkasz Przewodnika, dowiesz się wszystkiego.
Spotkania trwało dwie godziny. Dwie godziny, w czasie których Wonsik przysiągł sobie, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby doświadczyć tych wspaniałości, o których mówił Lee Jaehwan.

3.
Kiedy spotkał Lee Hongbina dowiedział się, że dusza to prawdziwy kawałek boga i nie ma dla niej żadnych ograniczeń.

- Nie wiem, kiedy powstała moja dusza, a przecież tylko wtedy mógłbym powiedzieć, ile mam lat - zaczął Hongbin, kiedy wraz z Wonsikiem siedział na wygodnej sofie w jednej z pijalni czekolady w śródmieściu. - Wiem tylko, że jestem bardzo stary, jeśli na wiek ludzki zamienić. Ciałem nie ma się co przejmować, ciało przeminie, ale dusza ze wszystkim, co ją kształtowało, zostanie.
- Normalnym jest nie pamiętać dawnych wydarzeń, ludzki mózg ma ograniczenia. Rzeczy, których nie potrafi wyjaśnić jest bardzo wiele. Dlatego na nasze dusze nałożona jest swoista blokada. Ale tak naprawdę przez nią istnienia stają się słabe, naiwne i skupiają się na materializmie.
Wonsik nie mógł wręcz uwierzyć, że prawda może być tak logiczna, tak prosta i tak w tej prostocie skomplikowana. Przyjemnie było słuchać tak oczywistych przecież słów z ust Hongbina. Bo czy mogłoby być inaczej?
- Jak mogę poznać swoją duszę? - zapytał ciekawy tego, jak mogły wyglądać jego przeszłe doświadczenia.
- Nasz Wysłannik Cię tego nauczy. Od dawna szuka Iskry, która pomogłaby mu rozpalić Płomień Prawdy - odparł Hongbin patrząc przy tym na Wonsika. W jego oczach było coś, czego chłopak nie nazwałby ludzkim.

4.
Kiedy spotkał Cha Hakyeona uwierzył w dobro, uwierzył w miłość, uwierzył w piękno. Uwierzył we wszystko to, czemu nigdy nie dowierzał.

Wysłannik był inny. Od razu to zobaczył, mimo jego ziemskiej, ludzkiej powłoki. Jego oczy były jeszcze bardziej Przepełnione niż oczy Lee Hongbina. Przepełnione mądrością, wiedzą, doświadczeniem. Nie sposób było nie odczuwać w stosunku do niego szacunku tak potężnego, że mógł się równać jedynie z tym należnym Aniołom. Wonsik głęboko wierzył w to, że Cha Hakyeon był Aniołem. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz żeby zauważyć, że nie ma się do czynienia z istotą całkowicie ludzką.
Kiedy przyprowadzono go do niego po raz pierwszy, Wonsik był zbyt zdenerwowany i przejęty, aby cokolwiek powiedzieć. Sama postać Hakyeona wydawała mu się nieskończenie idealna i w jego obecności poczuł się kruchy, słaby. Poczuł się człowiekiem, którego dusza czekała na wyzwolenie.
Kiedy Hakyeon stanął przed nim, nie ośmielił się nawet drgnąć. Mężczyzna wyciągnął dłoń i przejechał nim po czole Wonsika jakby sprawdzał, czy nie ma gorączki. Uśmiechnął się. Kim nie widział tego pochylając w uniżeniu głowę i starając się nie oddychać zbyt głośno. Cha natomiast spojrzał na Taekwoona i Hongbina którzy stali klika kroków dalej.
- Tak, macie rację, czuję to. Jest w nim Zalążek.
Na usta chłopaków wypłynęły uśmiechy. Lee trochę mocniej ścisnął dłoń Junga, którą trzymał w swojej. Udało się. Nareszcie mają brakujący element, nareszcie będą mogli Zacząć.

5.
Kiedy zaczął spędzać coraz więcej czasu z Cha Hakyeonem poczuł jego samotność. I poczuł z nim więź.

- Widzisz więc, że to wszystko o czym opowiadali Ci poprzedni łączy się z niesamowicie ciężką pracą, a ta wymaga wielu wyrzeczeń - Hakyeon zakończył swój kolejny monolog, których wygłaszał sporo w ostatnich dniach. Wonsik był pojętny, zorientowany i zainteresowany wszystkim, co wychodziło z jego ust nawet, jeśli było to tylko pojedyncze westchnienie. Jednakże wciąż wiedział za mało, a tę wiedzę tylko on w należyty sposób mógł mu przekazać.
- Na dziś to wszystko. Postaraj się odpocząć, oczyścić myśli wieczorem. Postaraj się zrobić to dokładnie tak, jak cię o to prosiłem. 
Wonsik skinął głową, a Cha poniósł się z jednej ze swoich wygodnych sof. Takich jak on przyjmował bez liku, ale żaden nie wytrzymywał. Odchodzili jeden po drugim, by już nigdy nie wrócić. Nieważne, jak ogromny tkwiłby w nich Zalążek, nieważne jak wielki byłby ich potencjał... Znikali. A Dług wciąż nie pozostał spłacony.
Podszedł do okna. O tej porze zaczęły się już uliczne korki, ludzie mknęli do swych przyziemnych spraw lub udawali się na odpoczynek. Ileż dałby i on, aby mieć takie same, niewiele na skalę nieskończoności warte zmartwienia.
Nie, nie... Nie może pozwolić, aby kolejny odszedł. Widział oddanie Wonsika, widział to jak bardzo angażuje się w tą sprawę. Nie... On nie odejdzie. Zwłaszcza, jeśli zostanie potraktowany całkiem inaczej niż przeklęta reszta.
- Wszystko w porządku? - usłyszał nagle obok siebie pytanie Wonsika. Odwrócił się w stronę chłopaka. Już dawno przestał on wyglądać tak niepewnie jak przy pierwszym spotkaniu. Nieśmiałość i zażenowanie ulotniły się gdzieś, a zamiast nich pojawiły się ciepło, uczynność i coś jakby forma troski. Pokiwał głową dając do zrozumienia, że nic się nie dzieje.
- Idź już. I powiedz chłopakom, że mogą wejść. Wpadniesz do mnie wieczorem? - dodał szybko, niby mimochodem, uśmiechając się.
- Jeśli tylko chcesz - odpowiedział Wonsik, po którego sercu rozlało się przyjemne ciepło. Jeszcze nigdy nie odkrył tak ludzkiej strony swojego Anioła i podobało mu się, że władające nim uczucia są tak bardzo przyjemne.
Kiedy drzwi zamknęły się za Wonsikiem, Hakyeon ponownie zwrócił się w stronę okna. Było tyle rzeczy, których nie chciał robić. Niestety... Dług musi zostać spłacony.

6.
Kiedy zobaczył płaczącego Lee Hongbina poczuł, że to ma z nim coś wspólnego. I coś w nim nie chciało się dowiedzieć, dlaczego tamten płacze.

- Cśśś... już dobrze, Binnie - szepnął Taekwoon przytulając do siebie ciało szlochającego przyjaciela. Stali tutaj, gdzie niewielu mogło ich zobaczyć: na szczycie schodów prowadzących do altany w ogrodzie Hakyeona. Hongbin płakał już na ulicy, czym wzbudzał zbyt wiele sensacji. Hakyeon przebywał aktualnie w swoim apartamencie w centrum. Domu pilnował Taekwoon. I to on teraz zachodził w głowę nad stanem Hongbina, który chwilę wcześniej podbiegł do altany i z okrzykiem wściekłości próbował wyważyć drzwi. Szybko znalazł się przy nim, schwytał go za nadgarstki i zamknął w swoich ramionach trzęsącą się od płaczu istotę. Dopiero kilkanaście minut później uspokoił się na tyle, aby powiedzieć cokolwiek.
- W-widziałem go - szepnął trochę zbyt niewyraźnie, bo sweter Taekwoona, do którego rozpaczliwie się tulił był bardzo gruby.
- Kogo? 
- Cha... on...nocą...tutaj... rozmawia... z... czymś - wystękał pomiędzy kolejnymi atakami szlochu.
Taekwoon zmarszczył brwi. Altana, przy której stali była szczelnie zamknięta i nigdy nie widział, aby ktokolwiek ją otwierał. 
- Zapewne źle oczyściłeś umysł no... - próbował zbagatelizować sprawę, ale wtedy Hongbin wyrwał się z jego uścisku i odsunął gwałtownie. Jego ciemne oczy ciskały gromy.
- Ty nie rozumiesz...Hakyeon...on nas wszystkich...zabije.
Taekwoon patrzył przez chwilę w zdumieniu na przyjaciela i już miał zacząć się śmiać, kiedy wyłapał jego spojrzenie. Tak dzikie, tak pełne przerażenia a jednocześnie wściekłości.
- Binnie - powiedział tonem, którego zwykle używa się do przekazania czegoś komuś niezbyt mądremu. - Skąd niby taki wniosek? Nic nam nie grozi. Przecież wiesz, że to nie on ostatecznie decyduje.
- Wiem - przytaknął chłopak, ale zaraz pokręcił przecząco głową. - To znaczy... sądziłem, że wiem. Sądziłem, że go znam. Ale on tutaj naprawdę rozmawiał z czymś dziwnym. Mówili o Krwi Naiwnych, Długu oraz Końcu Czasu. Potem użył słowa "Ofiary".
Ponownie, coś w oczach Hongbina sprawiło, że Taekwoon nie był w stanie z niego zażartować. Jeszcze raz spojrzał na altanę, na przyjaciela, a potem pokiwał głową. Wyciągnął dłoń i kiedy chłopak podał mu swoją, kiedy złączyli swoje palce razem powiedział:
- Dobrze. Porozmawiamy z Hakyeonem.
*
Wychodząc z pokoju Wonsik dał znak dłonią Taekwoonowi i Hongbinowi, że mogą wejść. Przechodząc obok nich, na dłużej zatrzymał wzrok na twarzy tego ostatniego. Chłopak wydawał się być całkowicie pogrążony w rozpaczy. Odwrócił się, ale drzwi zostały już zamknięte.

7.
Kiedy został na noc u Hakyeona, po raz pierwszy w życiu poczuł zapach pożądania, zapach miłości, zapach...seksu.

Światło zgasło. W pokoju wciąż unosił się lawendowy zapach kadzidełek, które przed chwilą palili. Uchylone okno wpuszczało do środka świeże, choć dość zimne powietrze. Wonsik lepiej nakrył się kocem i ze wszystkich sił starał się zasnąć w tym nowym otoczeniu. Nie lubił sypiać w innych miejscach niż jego własne łóżko. Wolał już ćwiczyć oczyszczanie umysłu przed snem godzinami, aż do zmęczenia. Mimo wszystko, obcość domu Hakyeona była całkiem inna, tak jak on sam był inny. Przyjemnie leżało mu się na tym wygodnym materacu, a jeszcze lepiej tuliło się plecy do tej cudownie ciepłej ściany... Nie, nie ściany... To tylko Cha położył się za Wonsikiem i zanim znużony umysł chłopaka zdążył zareagować, znalazł się w uścisku starszego. Nie, żeby narzekał. Klatka piersiowa Hakyeona była tak samo ciepła jak jego plecy. Przy uchu czuł gorący, rytmiczny oddech swojego gospodarza, który powodował gęsią skórkę na całym jego ciele. Wargi mężczyzny były coraz bliżej jego szyi, a kiedy wreszcie dotknęły delikatnej skóry zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo są gorące. I jak bardzo mu zimno. Na jego ustach pojawił się mimowolny uśmiech.
- Co ty robisz? - raczej zamruczał niż zapytał nie otwierając oczu.
- A co czujesz? - wyszeptał Hakyeon wprost do jego ucha i wsunął tam koniuszek swojego języka.
Dreszcz przebiegł przez całe ciało Wonsika. Nie była to dla niego znana sytuacja, a większości uczuć, które w tej chwili nim władały po prostu nie rozumiał. 
- Zimno - przyznał szczerze, kiedy pierwszy szok całkowicie minął. Całe życie stronił od przyziemnych spraw na rzecz tych wiecznych, a teraz, kiedy Wysłannik bawił się z nim w ten sposób zrozumiał, że to wszystko po prostu dusił w sobie. Nie był wcale istotą lepszą od innych, za którą się uważał. Miał te same, zwyczajne pragnienia i odczuwał tak samo jak tamci.
- To chodź, ogrzeję cię - powiedział Cha przysuwając się jeszcze bliżej. Wonsik obrócił się na drugi bok i przytulił głowę do torsu mężczyzny. Hakyeon miał naprawdę piękne perfumy i chociaż w tym zapachu czaiło się coś niebezpiecznego, chłopak zignorował to pozwalając, aby zawładnęło nim całkowite poczucie bezpieczeństwa.
*
Kiedy się obudził ze zdziwieniem stwierdził, że nie jest w stanie nic zobaczyć mimo otwartych oczu. Wyczuł za to delikatną tkaninę, która złożona na wzór przepaski i związana z tyłu głowy blokowała mu dostęp do zmysłu. Już chciał ją zerwać z siebie, ale wtedy zdał sobie sprawę z tego, że nie może ruszyć ani rękami ani nogami. Te również miał związane. "Co to ma być?" zapytał w myślach sam siebie coraz bardziej szamocząc się w więzach. Wtedy usłyszał kroki.
- Obudziłeś się - zaśmiał się głos, który z pewnością należał do Hakyeona. Wonsik warknął cicho.
- Dlaczego jestem związany do cholery? Czemu zasłoniłeś mi oczy? Co to ma być? - nakręcał się zdenerwowany, a w tym czasie mężczyzna wskoczył na łóżka i usadowił się między jego szeroko rozsuniętymi nogami. 
- No już dobrze, dobrze - Wonsik poczuł opuszkę palca Hakyeona na swoich ustach. - Przecież nie zrobię ci krzywdy. Daj spokój.
Starszy pogładził dłonią jego naprężoną klatkę piersiową i wtedy do Wosika dotarł kolejny szczegół - był zupełnie nagi. Rumieńce zawstydzenia pojawiły się na jego policzkach.
- O co ci chodzi? - zapytał znów starając się ze wszystkich sił złożyć ze sobą nogi. Nie było to jednak możliwe, pasy trzymały zbyt mocno.
Ponownie usłyszał śmiech Hakyeona. 
- Pokażę ci coś naprawdę wspaniałego i przysięgam, będziesz zachwycony -  głosie mężczyzny dało się wychwycić podniecenie.
- Jak? Jak niby chcesz mi cokolwiek pokazać, kiedy ja nic nie widzę? - zirytowany Wonsik naprawdę w tej chwili czuł się pokonany. Gdyby nie to, że Cha był jego Aniołem zapewne straciłby swoje bezpieczeństwo. Ale ono nigdzie nie odeszło nawet teraz, kiedy był całkowicie bezbronny. Wkurzyło go jedynie to, że starszy go rozebrał. 
- Przestań tak bardzo zawierzać oczom. Zacznij czuć - powiedział Hakyeon i chwycił prawy sutek Wonsika w dwa palce. Zaczął delikatnie go wykręcać, co spotkało się z aprobatą młodszego, który pojękiwał cicho wyginając się w łuk. Cha uśmiechnął się. Tak... dzisiejszej nocy zrealizuje się cały jego plan.
Nie chcąc myśleć o tym dłużej, począł całować szyję Wonsika. Skóra chłopaka była tak miękka. Hakyeon miał wrażenie, że nikt go nigdy nie dotykał przez całe życie. Więc będziesz mój i tylko mój, przemknęło mu przez myśl.
Wonsik czuł, że tonie w morzu przyjemności. Instynktownie chciał objąć starszego lub oddać mu choć kilka pocałunków. Przez więzy nie mógł tego jednak zrobić.
- Rozwiąż mnie... - mruknął zniecierpliwiony i zaraz wydał z siebie jęk, kiedy zęby Hakyeona zacisnęły się wokół fragmentu skóry na jego szyi.
- Innym razem - zmysłowo szepnął Hakyeon i zaczął się rozbierać.Wonsika drażnił brak możliwości jakiejkolwiek ingerencji w tę całą sytuację, ale skoro starszy tak powiedział... Tak, dla Wonsika on wciąż był autorytetem, Aniołem w ludzkiej skórze nawet jeśli poznał go trochę lepiej. Skoro więc chciał mu coś pokazać, to on z radością popatrzy... Na pewno niewielu zasłużyło na taki zaszczyt.
- A teraz - szepnął mu znów do ucha Cha - rozluźnij się i spróbuj wyrzucić z głowy wszystkie myśli, tak jak ćwiczyliśmy.
Wonsik wciągnął powietrze, które przesiąknęło pożądaniem. Przymknął oczy mimo opaski, zaczął wolniej oddychać i...
Naprężył wszystkie mięśnie w reakcji na kolejny impuls. Palce Hakyeona uprzednio zamoczone w żelu delikatnie gładziły skórę wokół jego odbytu. Chłopak zagryzł wargę czując dziwnie przyjemny chłód. Wtedy Cha zaczął obsypywać jego klatkę piersiową pocałunkami. Kim jęknął niezdolny do jakichkolwiek innych reakcji.
Starszy bardzo delikatnie wpychał palce w wejście młodszego. Ból, który Wonsik czuł mieszał się z rozkoszą, ze smakiem ust Hakyeona, które teraz całowały jego wargi, z pulsującym w podbrzuszu ciepłem i wciąż dającą się wyczuć lawendą. 
*
Miał wrażenie, że to wina tych kadzidełek. Coraz mniej bodźców wpływało na niego, nie był już tak wyczulony. Doznał cudownego spełnienia, to fakt, po pewnym czasie nawet ból wejścia, w które miarowo wsuwał się Hakyeon jeszcze chwilę temu, zelżał. Cha, jego Anioł nie rozwiązał go. Leżał przy nim przytulając go do siebie i całując po twarzy. Wonsik zmęczył się już proszeniem o to, aby wyswobodził choć jedną z jego rąk. Tak bardzo się zmęczył...
- Dobranoc - szepnął Hakyeon całując go po raz ostatni i sięgnął po coś z szafki obok łóżka...

8.

A potem nie było już nic i Wonsik nie wierzył funkcjonariuszom policji.
Nie wierzył w to, że w lesie na podmiejskich terenach dwoje turystów znalazło niedokładnie zakopany foliowy worek z ciałem Lee Jaehwana w środku. Jego czaszkę roztrzaskało coś ciężkiego.

Nie wierzył w to, że z dna rzeki Han nurkowie wyłowili sine już ciało Lee Hongbina.

Nie wierzył, że Jung Taekwoon pozbawiony życia w prosektorium oczekuje na sekcję zwłok. Nagle upadł w parku, a po przyjeździe sanitariuszy było już za późno.

A najbardziej nie wierzył w to, że Cha Hakyeon miał w ręku strzykawkę z trucizną i chciał mu ją zaaplikować w chwili, w której policja wyważyła drzwi. Opaskę z oczu ściągnięto mu dopiero na komendzie. Była cała we krwi i sinych galaretowatych kawałkach, które kiedyś składały się na mózg Anioła.

Najgorsze jednak było to, że Kim Wonsik przestał wierzyć w cokolwiek poza materialnym światem. Już nie uciekał myślami daleko poza nasz wymiar, co tylko pogłębiało jego smutek

I właśnie dlatego, zupełnie nie wierząc w Niebo, Anioły czy tym bardziej boga, Kim Wonsik postanowił zakończyć swoje bezsensowne życie wspinając się na barierkę kładki dla pieszych nad autostradą.

Nie zdążył. Teraz jego domem jest pewien biały, prawie sterylny pokój, który każdego wprawia w dyskomfort.

Kim Wonsik już nie wierzy w inne wymiary.
Kim Wonsik nie wierzy w Anioły.
Nie istnieją, skoro Cha Hakyeon dał się zabić.

I kuląc się do snu na swoim materacu w rogu pokoju cicho nuci kołysankę.
Dla Anioła, który wiecznym śpi snem.

5 komentarzy:

  1. DZZZZIIĘĘĘĘĘKUUUUUJJĘĘĘĘ ♥ ♥ ♥
    Świetny!
    Geeeeeeezzz, al mi się podobało!
    Chcę więcej takich ff!
    OOOMMG.

    OdpowiedzUsuń
  2. P.s Ozdrowiałam, Twoje fanfiki mają medżik pałer!

    Także ten, feelsy ogarniam.

    Jezeli chodzi o sama fabułę ff, to jest naprawdę świetnie wymyslona, sama nie wykręciłabym w życiu takiego numeru,
    Nie tyle co Wonsik na dole, to głownie bardzo spodobało mi się podzielenie ff na etapy życia Wonsika, w który spotyka konkretne osoby, które wnoszą coś do jego pustego życia.
    Podoba mi się postać N'a. Własnie jako taką osobę go widzę i ten intrygujący początek, który tak właściwie jest końcem tej opowieści.
    Jeśli chodzi o mojego kochanego Hongbina, to nie wybaczę Ci jego zamordowania! Cieszę się, ze jest go w tym ff stosunkowo sporo!
    No i oczywiście jeszcze raz dziękuję. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Eeee łał świetnie wymyślone :)
    Ten podział na etapy, opowiedzenie historii tak jakby od końca - świetny pomysł.
    Ravii ty pierdoło, ale fakt pasuje to do niego - taki bardziej w swoim świecie, nie przejmujący się sprawami ziemskimi. Ale kogoś mi zabrakło :(
    Ezja

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok wiec na wstepie powiem ze czytalam tego ff z wypiekami na twarzy. Jest genialnie napisany. Podzial na etapy, ma duzego plusa. Swietnie opisalas postacie, chodz mam troszke innewyobrazenie ich charakterow. Jednak nurtuje mnie kilka kwestii ktorych wyjasnienia nie znalazlam w ficku.
    1. Z kim rozmawial Hakyeon?
    2. O jakim dlugu mowa?
    Ogolem ff swietny, dobrze napisany i wciagajacy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję ;)
      Cóż mogę dodać, chciałam zostawić małe niedopowiedzenie żeby rozbudzić wyobraźnię, ale skoro pytasz odpowiem.
      Hakyeon kilkanaście lat temu był nikim, był na dnie, jednak dostał wszystko o czym marzył (bogactwo, pozycję) po podpisaniu "cyrografu" z demonem. To z nim rozmawiał. Zapłatą za ten dar miały być dusze czwórki młodych chłopaków.
      Mam nadzieję, ze trochę rozwiałam Twoje wątpliwości.

      Usuń