niedziela, 22 lutego 2015

[Rozdzielił...] Rozdział 3.

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz biegł tak szybko. Jakby obawiał się, że nie zdąży. W rekordowym tempie zjawił się pod główną bramą. W tej samej chwili do środka wszedł czarodziej, a za nim kobieta i mężczyzna, którzy zostali przez Barda oddelegowani do pomocy rannym. Ten ostatni niósł na rękach nieprzytomnego hobbita, a w sercu Thorina coś drgnęło, gdy zobaczył, że jego klatka piersiowa unosi się i opada. Starał się jednak nie dać tego po sobie poznać.
- Niewiarygodne, jak on przeżył tyle dni? - spytał Gandalfa, ale ten tylko machnął ręką.
- Nie czas teraz na gadanie, wzywaj tych, którzy zajmują się ranami, ma paskudnie rozwaloną głowę, aż dziwne, że nie wdało się zakażenie.
Król od razu posłał po pomoc i już po pół godzinie Bilbo czysty, przebrany i z opatrunkiem na głowie leżał w jednej z komnat znajdujących się wyżej, aby miał ciągły dostęp powietrza. Dwóch elfów przyniosło zioła, które nakazali krasnoludom zaparzać i dawać hobbitowi do wypicia.
Tymczasem Thorin rozmawiał z Gandalfem.
- Gdzie go znalazłeś?
Czarodziej spojrzał w okno i wskazał Thorinowi wiele wypustek skalnych, z których kilka było teraz zawalonych.
- W tej na lewo. Półka wyżej rozpadła się torując mu drogę. Nie miał dostępu do świeżego powietrza. Mam nadzieję, że tak długi pobyt w ciemnym, pustym miejscu bez środków do życia nie poczynił w nim nieodwracalnych zmian.
Thorin zmartwił się wyraźnie i mimo natychmiastowej próby zamaskowania tego uczucia, nie uszło to uwadze Gandalfa.
- Powiedz mi - zaczął starzec uważnie się mu przypatrując. - Od jak dawna to trwa?
Krasnolud spojrzał na niego z takim wyrazem twarzy, jakby nie wiedział właściwie do kogo mędrzec kieruje te słowa. Oprócz nich jednak nie było tutaj nikogo.
W tej samej chwili król stwierdził jednak, że doskonale wie, o co chodzi. Poczuł, jak na jego policzki wstępuje czerwień.
- Co takiego? - spytał Thorin znów gotując się do kontrataku. - Najpierw Balin i Dwalin, a teraz ty?
Gandalf uśmiechnął się słysząc odpowiedź.
- Więc już cię szykanowali. A prosiłem ich o dyskrecję.
Zszokowany król spojrzał jeszcze raz na beztroskiego czarodzieja.
- Jak możesz opowiadać takie rzeczy moim ludziom?
- Thorinie, czego ty się boisz? - zapytał majar uważnie przyglądając się twarzy krasnoluda.
- Gandalfie, postawmy sprawę jasno. Nie chcę o tym rozmawiać i nie chcę aby ktokolwiek o tym rozmawiał za moimi plecami.
- Skoro taka twoja wola - stwierdził czarodziej chwytając swój spiczasty kapelusz. - Ale przez to wszystko możesz stracić okazję na przeżycie czegoś naprawdę wielkiego.
Starzec wyszedł zanim Thorin zdołał go zatrzymać.

*

- Tutaj spędzaliśmy czas, kiedy nikt się nami nie przejmował - powiedział Fili prowadząc Tauriel do przyjemnie wyglądającego miejsca nieco oddalonego od góry. Było jakby najmniej stratowane przez Smauga biorąc pod uwagę większość okolicznych terenów. Przez środek musiał biec kiedyś strumyk, ale teraz było tam tylko lekko muliste dno i ślady zwierzęcych łap. Elfka usiadła na jednym z głazów obok błotnistej ścieżki i wpatrzyła się w dal.
- Dlaczego właściwie pokazujesz mi te wszystkie miejsca? - zapytała krasnoluda, który przycupnął na wykarczowanym drzewie obok.
Fili przygryzł wargę.
- Byliśmy z Kilem nie tylko braćmi, ale przede wszystkim przyjaciółmi. On cię kochał, Tauriel. Czy nie sądzisz, że jestem mu to winien?
- Nie sądzę, żebyś był mu cokolwiek winien. Nie umarł przez ciebie. On...ratował mnie.
Fili spojrzał na nią zdumiony.
- Przed Bolgiem - kontynuowała. - Najpierw to ja przyszłam mu z pomocą. Ale on...ten ork był bardzo silny. Miotał mną po skałach jak zabawką. Wtedy Kili zaczął z nim walczyć. Nie trwało to długo. Nim się spostrzegłam...
Z kącika prawego oka Tauriel wypłynęła pierwsza łza. Otarła ją wstydliwie.
- Jeśli śmierć Kila ma być czyjąś winą, to jest moją.
Krasnolud słuchał jej całkowicie zszokowany. Umarł... przez nią. Jego brat naprawdę aż tak poświęcił się tej miłości, że dał się zabić... dla niej. Fili poczuł, że narasta w nim wściekłość, ale nie wiedział już sam na kogo jest zły.
Trochę na Kila. Bo dał się zauroczyć jakiejś elfce, co samo w sobie było niepoważne. Kilkakrotnie powtarzał mu, żeby dał sobie spokój. Ona jest nieśmiertelna mówił. Kili, słuchaj mnie, ty umrzesz, a ona dalej będzie żyć. Chcesz tego dla niej? Ale Kili był uparty. Wciąż tylko powtarzał. Miłość zawsze ma sens. Nawet jeśli jest taka krótka.
Nie wiedział, skąd w ustach jego braciszka znalazły się tak poważne słowa. Nie chciał przecież, żeby to wszystko było krótkie aż tak bardzo.
Trochę na Tauriel. Bo dała nadzieję śmiertelnikowi, choć nie powinna. Ta miłość nie miała prawa się zdarzyć i Fili dobrze o tym wiedział. Czyżby to nieustępliwy los postawił Tauriel na drodze Kila wiodącej prosto do zguby?
A trochę był zły na siebie. Bo uparcie wierzył w to, że Kili na zawsze pozostanie jego kochanym młodszym bratem, że on będzie się nim zawsze opiekował. Że nie będą potrzebowali nikogo innego bo będą mieć siebie. Tak blisko byli przez całe dzieciństwo, a coś wewnątrz Fila chciało mieć nadzieję na to, że to się nigdy nie zmieni.
Przeliczył się. I to jak bardzo.
Wtem usłyszeli jakiś hałas spod bramy i krasnolud podniósł głowę, a elfka pospieszyła tam wzrokiem. Rozległ się dźwięk trąb.
- Krasnoludy z Gór Błękitnych - szepnęła Tauriel.
- Mama - dokończył Fili.

*

Nie mogła patrzeć na wyryte w kamieniu słowa, bo z każdą chwilą potęgowało się jej wrażenie wypalania ich w mózgu. Jej synek... jej Kili...
Przylgnęła do piersi swojego brata i przez chwilę nastała cisza tak potężna, że nikt nie miał odwagi jej przerywać. A potem Dis zaczęła szlochać. Wielkie łzy spływały po jej policzkach wprost na tunikę Thorina, który tulił do siebie drżące ciało swojej siostry. Wiedział, że będzie ciężko znieść mu jej żałobę, kolejny raz oglądać zawód w jej oczach tak podobnych do tych jego. Tak było przed laty, kiedy w bitwie pod Azanulbizar Dis straciła swojego Jedynego, swojego dziadka, a jej ojciec umknął gdzieś między szczyty. Potem słyszała o nim już tylko raz, iż błądził na skraju lasu, który teraz znany był jako Mroczna Puszcza. Ich matka nie żyła, kiedy te wieści dotarły do jej uszu. Odruchowo wspomniała brata, który zginął w Ereborze, a w jej serce wstąpiła trwoga o drugiego, który wraz z armią najprawdopodobniej wracał w Góry Błękitne. Tak przynajmniej mówili posłańcy, ale ich miny nie zwiastowały niczego dobrego. Dlatego codziennie, gdy psotne oczka Fila wreszcie się zamykały, a Kili zasypiał kołysany jej dłońmi, siadała w ciszy i modliła się do Mahal, do Aule, do każdego Valara, który mógłby usłyszeć, a raczej w myślach zwierzała ze swoich próśb. Tak pragnęła, żeby Thorin żył, żeby wrócił, żeby miała przy sobie choć jedną cząstkę rodziny. Tęskniła za ojcem, pragnęła, by się opamiętał i znalazł powrotną drogę. Jednak znów się przeliczyła.
Już nigdy nie zobaczyła Thraina. Po kilku dniach,w których tylko dzieci były słońcem na jej pochmurnym niebie, przybyła zdziesiątkowana armia. Thorin szedł na przedzie z posępną miną prowadząc wyczerpanych, ciężko dyszących i ocierających łzy krasnoludów. Przypadła do niego z wilgotnymi oczami otaczając ramionami jego szyję. Głowa jej brata ciężko opadła jej na ramię, kiedy ją utulił. Był wyczerpany, czuła to. A potem zauważyła, że jej suknia na ramieniu robi się coraz bardziej mokra. Thorin płakał zupełnie się z tym nie kryjąc, a Dis zrozumiała, że wszystkiemu winna była ogromna odpowiedzialność, na którą nie był gotowy, a która niespodziewanie spadła mu na głowę. Po chwili płakali już razem wtuleni w siebie zupełnie jak Fili i Kili kilka dni potem, kiedy ona, ich zrozpaczona matka, starała się wyjaśnić im dlaczego już nigdy nie zobaczą się z tatą.
Teraz było tak samo i Dis nie zdziwiła się, kiedy jej brat zaczął ronić łzy wraz z nią. W końcu to wszystko odbiło się także na nim, a płacze się dlatego, że było się silnym zbyt długo. A on musiał być silny, musiał prowadzić swoich ludzi w nieznane, musiał ryzykować wszystko, aby odzyskać dom i koronę, które się mu przecież należały.
Pamiętała ten wieczór, zanim wyruszyli w drogę do Ereboru. Jego kompania właśnie się zbierała, jej synowie poszli pomóc podnieceni tym, że oni także wyjadą. A Thorin siedział obok niej na jednej ze skał i patrzył w niebo. W jego oczach oprócz nadziei dostrzegła coś jeszcze, ale zanim zdążyła się temu bliżej przyjrzeć, brat odwrócił głowę w jej stronę.
- Boję się, Dis - powiedział cicho. - Boję się, że to się nie uda i nasi ludzie zginą przeze mnie.
Umknęła wzrokiem. Nie chciała, żeby wiedział, że przez to wszystko ona sama nie śpi po nocach i stale zachowuje się w stosunku do tej trójki tak, jakby już więcej mieli się nie zobaczyć.
Wstała i podeszła do niego kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Wierzę w ciebie, Thorinie. Nawet, jeśli ty sam w siebie nie wierzysz.
Uśmiechnął się słabo, jak gdyby wdzięczny za słowa siostry, jak gdyby właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał. Dis przeczesała jego włosy dłonią i chwyciła w swoje palce ciemne pasmo nad uchem. Nie minęła minuta, gdy spinała srebrną klamrą porządnie zapleciony warkocz.
Jej brat roześmiał się.
- A to co ma być?
- Obietnica - odparła miękko znów przysiadając obok. - Obiecaj mi, że zrobisz wszystko co w twojej mocy, aby odbić nasz dom i sprowadzisz nas tam.
- Obiecuję - powiedział Thorin po krótkim zastanowieniu, choć bardzo się bał, że może to słowo złamać.
A teraz stali tutaj, w wielkim grobowcu Ereboru i płakali tak jak wtedy, gdy prawie cały ich ród został stratowany.
Obiecał, słowa dotrzymał.
Thorin był teraz królem pod górą, a dawni rezydenci wrócili do odbudowywanego królestwa. Tylko dlaczego, dlaczego ceną za odzyskanie tego wszystkiego było życie jej własnego syna?

*

- Powinieneś tam pójść - powiedziała Tauriel. Fili od dłuższego czasu wydawał się nieobecny. Kiedy usłyszeli trąby sądziła, że krasnolud od razu pójdzie przywitać się z matką. Jednakże, on nie wydawał się ku temu chętny. Wciąż siedział na upadłym drzewie i wykręcał swoje palce. Elfka pomyślała, że to dziwne.
- Czy coś się stało? - spytała po chwili nie mogąc znieść braku odpowiedzi. Fili spojrzał na nią obojętnie.
- Potrafiłem to znosić kiedy żył, ale nie chcę słyszeć, że to wszystko moja wina.
Tauriel zmarszczyła brwi.
- Przecież powiedziałam ci, ż...
- Myślisz, że gdybym wiedział, że mi uwierzy, to jeszcze bym tu był? - przerwał jej, a w jego głosie dało się słyszeć zdenerwowanie.
Fili zwiesił smętnie głowę i pokręcił nią przecząco.
- Kili zawsze był tym dla niej... jej małym, kochanym syneczkiem. Nie żebym jakoś rozpaczał z tego powodu. Nie wiem jak jest z tym u was, ale my, krasnoludy, wychowujemy swe dzieci twardą ręką na wojowników i rzemieślników. Ale urodziłem się już w Górach Błękitnych. Strat było tak wiele, że dzieci traktowano z wielką miłością, pobłażliwością, rozpieszczano wręcz. Jakby to miało zagoić i uśmierzyć ból po tylu tragicznych śmierciach. Mimo to kiedy ja przyszedłem na świat, lżejsze wychowanie nie wchodziło w rachubę. Pochodzę z królewskiego rodu, więc to było całkiem normalne. Ale potem pojawił się Kili. To właśnie on pokazał mi, że jednak może być inaczej. On, a raczej sposób, w jaki traktowali go nasi rodzice. Kili był tym rozpieszczonym, wychuchanym syneczkiem, któremu zawsze wszystko uchodziło na sucho. Zawsze był wspaniały. Na początku śmiałem się, ze traktują go trochę jakby był księżniczką, a nie księciem. Ale po wielu wyraźnie niesprawiedliwych ocenach mojej matki zdałem sobie sprawę z tego, że mu zazdroszczę. Mimo to nigdy nie oddaliliśmy się z Kilem od siebie. I nadal nie mam tego za złe matce, zawsze będę ją kochał. Ale boję się tego, co mogę usłyszeć, jeśli tam pójdę. Jeśli ona uzna, że wolałaby, żebym to ja nie żył... - Fili spojrzał na Tauriel z bezradnością w oczach.
- To chyba pęknie mi serce.
Elfka nie bardzo wiedziała, co ma odpowiedzieć. Kiedy tylko widziała braci razem, wydawali się być naprawdę zżyci i nigdy nie przypuściłaby, że stosunek kogokolwiek, kto miał jakiś wpływ na ich wychowanie, był tak różny dla każdego z nich.
Fili odchrząknął głośno dając do zrozumienia, że jeszcze nie skończył.
- Na szczęście był jeszcze Thorin. Po śmierci taty, kiedy podrośliśmy, zaczął nas szkolić na wojowników. Matka godziła się na to, ale było widać, że wolałaby, żeby Kili został w domu. Z nią. Często miałem wrażenie, że odnosi się do mnie trochę bardziej oschle. A kiedy próbowałem przypomnieć sobie chwile spędzone z naszym ojcem zauważyłem, że Kili z każdym rokiem stawał się do niego coraz bardziej podobny. Także z wyglądu. Może... może dlatego miała do niego właśnie taki stosunek.
Krasnolud pokręcił głową.
- Ale czy to ważne? Oni obaj nie żyją, a ona nigdy nie dopuszczała mnie tak blisko siebie jak ich. Nie wiem, czy potrafię stanąć przed nią. I co miałbym powiedzieć.
Tauriel podeszła bliżej załamanego Fila i położyła dłoń na jego ramieniu. Spojrzała na niego.
- Wciąż uważam, że powinieneś tam iść. Twoja matka doznała wtedy bolesnej straty i zapewne dlatego zaczęła się tak zachowywać. Na pewno nigdy nie chciała cię skrzywdzić - elfka uśmiechnęła się do niego smutno.
Słońce chyliło się ku zachodowi znikając za wierzchołkami drzew na horyzoncie. Fili czuł, że w końcu wstanie i spotka się z matką, ale wciąż nie wiedział, czy jest na to gotowy. Wciąż zwlekał...

8 komentarzy:

  1. okej smutno mi :(
    Ale pisz pisz :D
    Zawsze coś Twojego poczytam :) Ba nawet dzień wolnego na uczelni sobie zrobię, żeby nadrobić zaległości z innymi ff :)
    Ezja

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak sie ucieszylam zobaczywszy nowy rozdzial :D A ja z kolei nie wiem jak wytrzymam oczekiwanie na kolejny :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Było warto czekać *o*
    I tak smutno trochę ;-;
    > Mam nadzieję, że tak długi pobyt w ciemnym, pustym miejscu bez środków do życia nie poczynił w nim nieodwracalnych zmian.

    czy może mu się stać coś, czego nie da się odwrócić? ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak słońca i substancji odżywczych powoduje obumieranie komórek. .-.
      Ale spokojnie, po BOFA każdy z nas pragnie tylko happy endu.

      Usuń
  4. Już prawie miesiąc czekam na rozdział, mam nadzieję, że niedługo będzie następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Chciałam tylko napisac iż uwielbiam to odpowiadanie :)
    Czy jest jakakolwiek szansa na nowe rozdziały? Ostatni byl w Lutym a mamy Czerwiec :(
    Szkoda naprawdę świetne jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Oczywiście, że będzie kontynuowane, w innym wypadku już dawno zostałoby usunięte z bloga. Teraz mam sesję, więc oczekuj kolejnego rozdziału w lipcu.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Aa cholera moje zagrzybiałe serce boli ;__;

    OdpowiedzUsuń